ELISABETH BED

Przesłane Panu Audytorowi Generalnemu w Brukseli

Bruksela, 17 września 1945 r.

Komisarz Bezpieczeństwa Państwa [Alfons] Bellens

Królestwo Belgii
Bezpieczeństwo Państwa
Główny Urząd dla Zbrodni Wojennych

Protokół nr 300/45

Fakty miały miejsce od września 1944 r. do stycznia 1945 r. w Birkenau.

Ciąg dalszy protokołów [brak]7 i 300 Głównego Urzędu dla Zbrodni Wojennych z 13 września 1945 r.

Oskarżenie nieznanych i innego znanego pod nazwiskiem Meugel [Mengele], poddanego niemieckiego, z powodu złego obchodzenia się z więźniami.

Wskutek skargi Elisabeth Bed, urodzonej 12 marca 1905 r. w Amsterdamie, poddanej niderlandzkiej, zamieszkałej [przy] 65 rue de Roosendael w Forest.

Przedmiot: przesłuchanie skarżącej się.

PRO JUSTITIA

13 września 1945 r. o godz. 18.30 ja, Alfons Bellens, Komisarz Bezpieczeństwa Państwa, oficer pomocniczej policji sądowej i [pomocnik] Audytora Generalnego, przesłuchuję naszego inspektora Adelin Verbanisa, który podaje w języku francuskim:

13 września 1945 r. o godz. 17.00 przesłuchałem Elisabeth Bed, urodzoną 12 marca 1905 r. w Amsterdamie, narodowości flamandzkiej, żonę Lucjana Pekela, zamieszkałą [przy] 65 rue de Roosendael w Forest, która zeznała w języku francuskim:

Do obozu koncentracyjnego w Birkenau przybyłam 5 września 1944 r. z obozu Vught w Holandii. Wyładowanie nastąpiło w nocy w odległości kilkuset metrów od obozu.

Otrzymaliśmy rozkaz pozostawienia wszystkich naszych rzeczy w wagonie. Najpierw oddzielono mężczyzn i przeprowadzono selekcję (sortowanie do komór gazowych). Następnie odprowadzono nas, [kobiety], do obozu, gdzie musiałyśmy stać kilka godzin, nie otrzymując żadnego pożywienia. Potem zaprowadzono nas do tuszów, gdzie zabrano nam wszystkie ubrania i kosztowności, które miałyśmy na sobie. Później zostałyśmy spisane i ja dostałam nr A-25194. Stamtąd poszłyśmy do Oddziału Politycznego dla ustalenia naszego aresztowania (fiche). Ten zapisek [dotyczący] aresztowania zawierał dokładną tożsamość i inne wyjaśnienia, których nie mogę sobie dobrze przypomnieć. Następnie zostałam zaprowadzona do bloku dla kwarantanny, który miał nr 29. Tam pozostałam do 5 października 1944 r., [kiedy to] musiałam być umieszczona w szpitalu z powodu choroby. Zostałam w rewirze sześć tygodni, a potem odesłano mnie do bloku 37., który był blokiem komand.

Z początku miałam lekką pracą porządkowania, która mimo to była dla mnie ciężka po wyjściu ze szpitala. Następnie wysłano mnie do komanda zewnętrznego i trzeba było iść pięć do siedmiu kilometrów, aby przybyć do miejsca pracy. Musiałyśmy pracować cały dzień i nie miałyśmy prawie żadnego odpoczynku w południe, aby zjeść obiad. W tym komandzie bili nas bardzo kapo, SS-mani i blokowi, którzy byli dla nas bardzo niedobrzy. Niestety nie znam nazwisk, a nawet nie mogę podać dokładnych rysopisów tych wszystkich złośliwych i bandytów. W każdym razie zależy mi na tym, aby podać blokową z bloku 29. w lagrze BII we wrześniu 1944 r. Ta kobieta była bardzo zła i biła więźniarki bez powodu. Była dość wysoka, w wieku ok. 38 lat, silnie korpulentna, szatynka, ładnej, dość pełnej twarzy. Przedstawiała się bardzo dobrze.

Szefem izby w tym samym bloku była młodsza dziewczyna, ok. 18 lat, średniego wzrostu, dość korpulentna, blondynka, o twarzy okrągłej chłopki i niebieskich oczach. Przychodził tam doktor, do którego należały selekcje. Znany był pod nazwiskiem Mengele. Wyznaczył on mnie raz, w czasie gdy byłam w szpitalu, do wysłania do komory gazowej. Nie bił wprawdzie, ale zawsze znajdował sposób, aby zabierać matkom dzieci, aby je posłać do komór gazowych, a stamtąd do krematorium. Nie potrafię podać jego rysopisu, gdyż unikałam [Mengele], jak mogłam.

Była jeszcze kapo z bloku przędzalni (nr 15) – małego wzrostu, ok. 155 cm, w wieku ok. 35 lat, o małej twarzy. Była bardzo złośliwa i biła nas batem. Gdy pracowałam w przędzalni, zostałyśmy ukarane i musiałyśmy stać pięć do sześciu godzin na apelu, w śniegu. Było to na parę dni przed Bożym Narodzeniem. Zresztą jedna dziewczyna zamarzła, gdyż została na posadzce.

Pozostałam w komandach pracy do 25 grudnia 1944 r., [kiedy to] musiałam znowu iść do szpitala i zostałam w rewirze aż do chwili uwolnienia 27 stycznia 1945 r. Po przyjściu Rosjan przeniesiono mnie do szpitala w Oświęcimiu, gdzie pozostałam do 20 maja. Następnie wysłano mnie do Bielska (Polska), do miejsca zbornego, ze względu na odesłanie mnie do ojczyzny. Po paru dniach przewieziono nas do Pilzna, gdzie oddano nas Amerykanom, którzy odwieźli nas 3 czerwca aeroplanem do Belgii. Tego samego dnia wróciłam do Brukseli i zostałam zwolniona z centrum odsyłki do ojczyzny przy rue de Vautour.

Żądam ścigania sądowego tych, którzy się ze mną źle obchodzili w czasie uwięzienia.

Po odczytaniu podtrzymuje i podpisuje.