FRANCISZKA MYSZKA

22 października 1947 r. Sąd Grodzki w Rogoźnie, w osobie sędziego Dzikowskiego, z udziałem protokolanta, starszego rejestratora sądowego Nowaka, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania oraz o znaczeniu przysięgi, sędzia odebrał od niego przysięgę na zasadzie art. 111 kpk, po czym świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Franciszka Myszkowa
Wiek 51 lat
Imiona rodziców Franciszek Milewski, Weronika z d. Mutrynowska
Miejsce zamieszkania Rogoźno, ul. Rynkowa 1
Zajęcie kupcowa
Stosunek do stron obojętna

Osadzono mnie w Ravensbrück 24 maja 1940 r. Byłam więźniarką tego obozu do 28 kwietnia 1945 r. Maria Mandl była już dozorczynią w Ravensbrück, kiedy tam zajechałam. Później została starszą dozorczynią. Może w 1942 r. wyjechała z obozu. Była to znana sadystka i postrach wszystkich więźniarek. Gdy się zbliżała, szeptem ostrzegano, że Mandl idzie i wszystko milkło. Chodziła stale z biczyskiem i biła oraz kopała więźniarki, gdzie popadło. Biła na przykład jeśli jakaś więźniarka podniosła wyrzucone odpadki żywnościowe. Kazała nam się rozbierać do naga na mrozie, zanurzała więźniarki w zimnej wodzie.

Od 12 do 16 lipca 1940 r. byłam w karcu. Słyszałam wówczas krzyki kobiet, które Mandl biła w celach i którym zakładała kaftany bezpieczeństwa. Miała tam też psy i szczuła nimi więźniarki.

Pamiętam dzień 16 lipca 1940 r., bo tego dnia mnie ostrzyżono. [Wtedy też] po południu, między godz. 16.00 i 17.00, widziałam, jak Mandl na korytarzu okalającym cele karcu zbiła i skopała staruszkę, której nie znałam z nazwiska. Kobieta na skutek razów wywróciła się na kamienną posadzkę. Mandl ją dalej kopała. Staruszka ta już nie wstała w mojej obecności.

Wszystkie drżałyśmy przed ową Mandl. Mnie ona nie uderzyła.

Odczytano, tak zeznałam.

Zakończono.