Dnia 29 września 1947 r. w Krakowie, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia grodzki dr Stanisław Żmuda, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 (L.dz. Prok. NTN 719/47), na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r, (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107 i 115 kpk, przesłuchał w charakterze świadka niżej wymienionego byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał co następuje:
Imię i nazwisko Ludwik Bas (znany w sprawie)
Z okresu mego pobytu w obozie oświęcimskim w charakterze więźnia znam ponadto [co już zeznałem] z widzenia i z nazwiska, jak również rozpoznałem dokładnie w czasie konfrontacji 25 września 1947 r. w Centralnym Więzieniu w Krakowie następujących SS-manów:
1) Detleff Nebbe, SS-Hauptscharführer, którego znam mniej więcej od 1943 r. jako mieszkającego i urzędującego w baraku komendantury obozowej, na stanowisku Stabsscharführera komendantury obozowej. Był to człowiek zajmujący najbardziej zaufane stanowisko spośród wszystkich podoficerów zatrudnionych w zarządzie obozu i jemu to zlecano najtrudniejsze zadania do wykonania, a dotyczące zarówno kontroli nad SS-manami, stanowiącymi załogę obozową, jak również i zachowanie dyscypliny obozowej i ostrego reżimu. Na tym stanowisku był Nebbe postrachem nie tylko więźniów, lecz także i SS-manów, którzy w jego obecności, znając jego sadystyczne nastawienie, starali się wykazać swe umiejętności w kierunku maltretowania więźniów. Nebbe pokazywał się codziennie na terenie całego obozu, objeżdżając go często na motorze, przy czym przeprowadzał lotne rewizje i kontrole zarówno więźniów, jak i SS-manów, którzy drżeli na sam jego widok. Nebbe miał bezpośredni kontakt z komendantem obozu i dostęp do niego o każdej porze dnia. Z drugiej zaś strony SS-mani, członkowie załogi oświęcimskiej byli zależni od jego wpływów, albowiem jego opinia o nich u komendanta obozu była decydująca. SS-man, któremu Nebbe wystawił u komendanta opinię mało gorliwego lub mało surowego w stosunku do więźniów, narażony był na pominięcie w awansie, przeniesienie z obozu lub nawet kary. Nebbe jeździł również do Brzezinki, [w celu] wykonania kontroli nad sprawnością załogi SS, zajętej przy wyładowaniu na rampie kolejowej transportów masowych, a następnie gazowaniu tych transportów, o czym informowali mnie różni SS-mani, którzy przychodzili do mnie w charakterze pacjentów. Nebbe dzięki zasługom, jakie położył dla komendy obozu, szybko awansował i zyskał sobie bezgraniczne zaufanie komendy obozu.
2) August Bogusch, SS-Scharführer, znany mi jest z okresu jego pracy w Schreibstube des Schutzhaftslagerführers, mieszczącej się przy głównej bramie obozowej. Był on również moim pacjentem w rewirze SS i często rozmawiałem z nim na różne tematy. Z rozmów tych przekonałem się, że Bogusch jest zagorzałym zwolennikiem reżimu hitlerowskiego, a masowe „wykańczanie” więźniów uważał za słuszne i celowe, gdyż więźniowie są przeciwnikami reżimu, którego on jest wyznawcą, a każdy przeciwnik musi zginąć. Był to typ SS-mana służbisty, nastawiony do więźniów bardzo wrogo.
3) Wilhelm Gehring, znany mi jako SS-Oberscharführer w czasie, gdy pełnił on funkcję szefa bloku 11. Był on również moim pacjentem na rewirze SS, a ponadto na jego żądanie przychodziłem często na blok 11., do jego pokoju służbowego, celem zrobienia mu masażu, zaleconego mu przez Truppenarzta. W związku z przychodzeniem na blok 11. miałem możność rozmawiania z więźniami funkcyjnymi na tym bloku, którzy żalili się na postępowanie Gehringa. Był to SS-man bardzo zaufany, o czym świadczy fakt powierzenia mu stanowiska szefa bloku 11. Więzień Zdzisław Pałasiński opowiadał mi, że został przez Gehringa dotkliwie pobity na bloku 11.
4) Herbert Ludwig, SS-Unterscharführer, znany mi jest z okresu, gdy pełnił w obozie funkcję Blockführera. Był on również moim pacjentem w rewirze SS i prowadziłem przy tej sposobności z nim rozmowy na różne tematy, z których wynikało, że Ludwig jest zagorzałym zwolennikiem reżimu, w którego zwycięstwo do końca wierzył. Swoim postępowaniem osłabiał wśród więźniów ducha i nadzieję przeżycia, nieraz wyrażając się, że więźniowie ci pozostaną do końca życia niewolnikami, a z czasem wszyscy Polacy przejdą przez obozy koncentracyjne.
5) Max Göppel, SS-Unterscharführer, znany mi jest zarówno jako pacjent w rewirze SS, jak i jeden z szefów SS-Küche, do której bardzo często chodziłem po posiłki dla chorych SS-manów, leżących w rewirze SS. Nie zauważyłem szkodliwej działalności Göppla, ani też nie słyszałem o podobnej działalności od innych więźniów. Przeciwnie, wiadomo mi, że Göppel szedł na rękę więźniom, ostrzegał ich nieraz przed grożącym niebezpieczeństwem, pozwolił więźniom „organizować” [jedzenie] w SS-Küche, nie robiąc nigdy meldunków, a mnie osobiście często obdarowywał żywnością.
Na tym czynność i protokół zakończono i po odczytaniu podpisano.