JERZY BRANDHUBER

Dnia 16 września 1947 r. w Krakowie, członek krakowskiej Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia grodzki dr Henryk Gawacki, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 r. (Ldz. Prok. NTN 719/47), na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107 i 115 kpk, przesłuchał w charakterze świadka niżej wymienionego byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Jerzy Brandhuber
Data i miejsce urodzenia 23 października 1897 r. w Krakowie
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód artysta malarz
Miejsce zamieszkania Kraków, ul. Chopina 16 m. 11
Zeznaje bez przeszkód

W październiku 1942 r. zostałem aresztowany w Jaśle, potem przeniesiony do więzienia w Tarnowie i stąd [wywieziono] mnie [i] osadzono w obozie w Oświęcimiu. Tam przebywałem od 3 stycznia 1943 r. do 26 października 1944 r., po czym w związku z przenoszeniem więźniów Polaków z Oświęcimia przewieziono mnie do obozu w Sachsenhausen (Oranienburg). W obozie oświęcimskim jako polski więzień polityczny otrzymałem nr 87112.

Początkowo przez cztery tygodnie przebywałem na kwarantannie na bloku nr 2, a potem zostałem przydzielony do malarni w Bekleidungskammer, gdzie Kommandoführerem był SS-Unterscharführer Karl Reichenbacher. Tam pozostawałem do końca mego pobytu w Oświęcimiu.

Nie ma nikogo z więźniów, kto nie znałby Aumeiera z tego, że na każdym kroku więźniów bił, kopał, a nawet i strzelał do nich. Zachowanie jego i traktowanie więźniów wskazywały, że nie tylko był on zbrodniarzem sadystą, ale nadto osobnikiem wysoce nieopanowanym. Krzyk, przechodzący nierzadko w skalę ryku, tupot butów, czy to na podworcu, czy też w budynku, wskazywały na bytność Aumeiera.

Jako Lagerführer decydował on o karach: chłosty (najmniej 25 uderzeń), wyznaczenie do kompanii karnej (SK [Strafkompanie]), zamknięcie w bunkrze – bez oznaczenia terminu, w następstwie czego więźniowie przebywali w bunkrze całymi miesiącami, gdyż Aumeier o tym zapomniał – lub też skazanie więźnia na tzw. Stehbunker (do dziesięciu nocy), co polegało na tym, że więzień po ukończeniu pracy zamykany był w piwnicy na bloku 11., w której ze względu na jej rozmiary mógł przebywać tylko w pozycji stojącej. Podłoga tej piwnicy mierzyła 80 na 80 cm i na [tej powierzchni] przebywało czterech więźniów. Za Aumeiera wymierzano karę chłosty publicznie, na placu apelowym po ukończeniu apelu. Dalszą specjalnością Aumeiera było niepotrzebne przedłużanie, nieraz godzinami, apeli – najczęściej w porze deszczu lub też w śnieżycę.

Pewnego razu w związku z wyjazdem obozowej straży pożarnej na skutek alarmu pożarowego zebrał się tłum więźniów, aby obserwować ten wyjazd. Aumeier stał właśnie w głównej bramie obozu i począł krzyczeć do więźniów, zebranych w znacznej odległości od bramy, a gdy ci nie reagowali na te jego krzyki, wyjął pistolet i zaczął strzelać, mierząc w tłum więźniów.

Na podstawie obserwacji stosunków panujących w obozie, wśród więźniów utwierdziła się opinia, że za czasów Aumeiera rozstrzeliwania więźniów na bloku 11., przeprowadzane przez Oddział Polityczny, odbywały się niejednokrotnie z pominięciem Berlina. Aumeier był stale widziany na bloku 11., gdzie odbywały się rozstrzeliwania. Ścigając uciekających na jego widok więźniów, pobił pistoletem po głowie nieżyjącego już dzisiaj więźnia Józefa Bąka, który w tym czasie właśnie stał przypadkowo za murem bloku 28. Spowodował [u niego] ciężkie uszkodzenie ucha, w następstwie czego więzień ten leczył się przez około pół roku i potem na ucho to nie słyszał.

Liebehenschel, następca Hößa na stanowisku komendanta obozu, złagodził dotychczasowy reżim obozowy przez to, że np. zniósł obowiązek zdejmowania przez więźniów czapek w czasie przejścia przez bramę obozową do pracy, względnie z pracy, w okresie deszczów lub też zimna, tak samo ustały rewizje na bramie głównej, kontrolował w okresie zimy, czy więźniowie mają ciepłą bieliznę i skarpetki na nogach, usunął na bloku 11. tzw. ścianę śmierci i szubienicę, zabronił wstępu do obozu członkom Oddziału Politycznego i od tego czasu aresztowanie więźnia nastąpić mogło tylko po uprzednim uzyskaniu zezwolenia Liebehenschela. Zniósł system konfidentów i konfidentów tych, znanych zresztą więźniom, wysłał z obozu karnym transportem. Wydał zakaz bicia więźniów, wybitnie skrócił czas trwania apeli. W okresie Liebehenschela wysyłano więźniów wycieńczonych, zwanych „muzułmanami”, na tzw. Erholung do Brzezinki. Co się z nimi działo w Brzezince, tego już nie wiem.

Na tym protokół zakończono i po odczytaniu podpisano.