Dnia 15 września 1947 r. w Krakowie, p.o. sędziego, asesor sądowy Franciszek Wesely, delegowany do pracy w Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Krakowie, przesłuchał na zasadzie i w trybie Dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293) o Głównej Komisji i Okręgowych Komisjach Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, w związku z art. 254, 106, 107 i 115 kpk, niżej wymienioną osobę w charakterze świadka, który zeznał co następuje:
Imię i nazwisko | Kazimierz Kumala |
Data i miejsce urodzenia | 22 kwietnia 1909 r. w Krakowie |
Imiona rodziców | Ludwik i Stefania |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Zawód | kierownik Wydziału Finansowego w Centrali Produktów Naftowych w Katowicach |
Miejsce zamieszkania | Katowice, ul. Różana 4 m. 2 |
Karalność | niekarany |
26 czerwca 1941 r. zostałem przewieziony do KL Oświęcim I z więzienia [na] Montelupich i otrzymałem numer obozowy 17374. W Oświęcimiu przebywałem do końca października 1944 r., po czym zostałem przeniesiony do KL Oranienburg.
Po przybyciu do Oświęcimia z powodu braku innego miejsca zostałem umieszczony na bloku 11. i tam przebywałem przez dwie noce. W celi, w której zostałem osadzony, znajdowało się około stu osób (na każdym łóżku spały dwie, trzy osoby). Celem szybszego wyprowadzenia nas z celi lub wprowadzenia do niej SS-mani, względnie niemieccy więźniowie kryminaliści szczuli nas psami, które nieraz rozszarpywały więźniów. Z powodu upływu czasu nie przypominam sobie z tego okresu żadnego nazwiska funkcjonujących na bloku 11. SS-manów.
Następnie zostałem przeniesiony na blok 8. i zostałem zatrudniony w komandzie Rollwagen. Praca polegała na tym, że woziłem materiały budowlane, przy czym wozy, na których je zwożono, były ciągnione przez więźniów, a Vorarbeiter – kryminalista Niemiec – zmuszał ich kijem do ciągnięcia wozu, choć ten nieraz był nadmiernie przeładowany.
Jakoś w październiku 1941 r. zostałem przeniesiony do komanda izolatorów, a po około dwóch miesiącach do komanda instalatorów. W tym czasie poznałem Lagerführera Hansa Aumeiera, którego rozpoznaję na okazanej mi fotografii (okazano fotografię Hansa Aumeiera). Nazywaliśmy go powszechnie „Łokietkiem”, gdyż był niski. Aumeier był postrachem więźniów z tego powodu, że był nieobliczalny i zupełnie bez powodu bił więźniów ręką, względnie szpicrutą gdzie popadło, a jego specjalnością było kopanie w kostki. Takie znęcanie się nad więźniami było na porządku dziennym i bardzo często byłem tego świadkiem. Aumeier zawsze był obecny przy publicznych egzekucjach oraz przy selekcjach, przy czym jego udział w selekcjach był decydujący – [Aumeier] wskazywał więźniów, których przeznacza na zagładę. Za jego to czasów przywożono do krematorium w Stammlagrze I Polaków ze Śląska razem z dziećmi i gazowano ich w krematorium w Stammlagrze I. Nieraz przechodząc koło krematorium w Oświęcimiu I, widywałem transporty oczekujące wewnątrz krematorium na zagazowanie, a raz nawet widziałem przez szparę w bramie w grupce osób przeznaczonych na zagazowanie około czteroletnie dziecko, stojące boso na śniegu i przebierające nóżkami z zimna.
Maxa Grabnera znałem tylko z widzenia i rozpoznaję go na okazanej mi fotografii (świadkowi okazano fotografię Grabnera). Był on postrachem wszystkich więźniów, gdyż decydował o ich życiu i śmierci. Zawsze asystował przy publicznych egzekucjach oraz selekcjach, jednakże bliższych szczegółów jego działalności z własnego doświadczenia nie znam.
Z okresu mego pobytu w Oświęcimiu znam jeszcze Heinricha Jostena. Był to SS-man zimny i złośliwy i lubił dokuczać więźniom przez składanie meldunków. Nieraz widziałem także, jak Josten bił więźniów ręką po twarzy.
Kurta Müllera rozpoznaję na okazanej mi fotografii. Nazywano go „Pastorem”, gdyż był spokojny, ale tym niemniej [był] wielkim służbistą, nieraz widziałem, jak bił więźniów ręką.
Przy pewnej egzekucji publicznej, gdy podczas wieszania więźnia Czecha urwał się stryczek, Müller samorzutnie pobiegł po drugi na wartownię. W międzyczasie jednakże tego więźnia usunięto na blok 11.
Rozpoznaję również Johanna Beckera na okazanej mi fotografii. Był on szefem komanda kanalizacji. Początkowo był rygorystą w służbie oraz bił więźniów, później jednak, od ok. 1943 r., zmienił się i był nawet uważany przez więźniów za „porządnego” SS-mana.
Hansa Aumeiera może scharakteryzować następujące zdarzenie, które miało [miejsce] w lecie 1942 r. Mianowicie gdy zostałem wysłany do tzw. Schreibstuby i stałem przed którymś z biur w korytarzu, przystąpił do mnie Aumeier z rewolwerem w ręce, przyłożył mi go do piersi i zapytał: „Czy mam cię zastrzelić?”. Odpowiedziałem: „Jawohl”, gdyż tylko takiej odpowiedzi można było na każde pytanie udzielić. Aumeier był wówczas w dobrym humorze, roześmiał się i odpowiedział: „Jeszcze nie teraz”.
O innych członkach załogi SS wymienionych w wykazie nie mogę nic konkretnego powiedzieć, gdyż przeważnie ich nie znam.
Na tym czynność i protokół zakończono i po odczytaniu podpisano.