MARIAN KOPTA

Dnia 29 sierpnia 1947 r. w Oświęcimiu, członek krakowskiej Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, sędzia grodzki dr Henryk Gawacki, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z 25 kwietnia 1947 (L.dz. Prok. NTN 719/47), przesłuchał na zasadzie i w trybie dekretu z 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107, 115 kpk, w charakterze świadka niżej wymienionego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał, co następuje:

Imię i nazwisko Marian Kopta (znany w sprawie)

Przeżycia moje w obozie oświęcimskim opisałem wyczerpująco w moich zeznaniach, złożonych w toku dochodzenia w sprawie karnej Rudolfa Hößa. W czasie pobytu w obozie macierzystym, gdzie przez cały czas pracowałem, zetknąłem się z następującymi byłymi członkami zbrojnej załogi SS:

1) Lagerführer Aumeier znany był wszystkim więźniom jako osobnik popędliwy, wpadający bardzo łatwo w gniew i wtedy bił więźniów nie tylko ręką, ale także kijem czy innym przedmiotem, i kopał butami. Przypominam sobie dobrze przybycie po raz pierwszy do obozu macierzystego wielkiego transportu kobiet, nie tylko Żydówek, ale i innych narodowości, te ostatnie pochodziły z innych obozów. [To było] w kwietniu lub maju 1942 r. Wiele z tych kobiet prowadziło za rękę lub też miało na rękach małe dzieci, a jedna czy też dwie przyszły nawet z wózkami dziecięcymi. Pracowałem wówczas w budynku komendantury i stamtąd przez okno widziałem dokładnie, jak Aumeier kobietom stojącym w szeregach siłą odbierał dzieci i je po prostu odrzucał na bok. Otaczający ten transport SS-mani krzyczeli i bili kobiety, te płakały, a wszystko to wyglądało na scenę wprost dantejską. Potem widziałem, jak dzieci, stojące na boku, załadowano na wozy i dokądś wywieziono.

Niejednokrotnie widywałem Aumeiera wychodzącego z osławionego bloku 11., a miałem sposobność ku temu dlatego, że przez pewien czas, około pięć miesięcy w 1944 r., byłem kalefaktorem w areszcie dla SS-manów i w związku z tym chodziłem na blok 11. Orientując się dokładnie w przeżyciach obozowych, stwierdzam, że najwięcej „rozwałek” na bloku 11. (masowych rozstrzeliwań) odbyło się właśnie za czasów Aumeiera.

2) Przez długi czas przydzielony byłem do sprzątania pomieszczeń Oddziału Politycznego. Dlatego też miałem sposobność [ich oglądania] i widziałem, że pokoje, w których szef Oddziału Politycznego Grabner przeprowadzał przesłuchiwania, były zbryzgane krwią (ściany i podłoga). Nie widziałem nigdy, by Grabner sam kogoś bił, ale z relacji innych więźniów wiadomo mi dobrze, że Grabner był obecny przy wszystkich przesłuchiwaniach nie tylko w Oddziale Politycznym, ale także przy przesłuchiwaniach przeprowadzanych w obozie przez gestapo. Tam również bito i katowano więźniów. W obecności Grabnera bili i katowali więźniów SS-mani.

Zapamiętałem sobie dobrze następujące zdarzenie. Przechodząc korytarzem pomieszczeń Oddziału Politycznego, natknąłem się na więźnia Niemca, który po przesłuchaniu w Oddziale Politycznym skatowany leżał na noszach na korytarzu, pilnowany przez jakiegoś SS-mana. Na usilną prośbę tego więźnia przyniosłem mu we flaszce wodę do picia. I nie zdając sobie sprawy z następstw, tę flaszkę z wodą zostawiłem przy nim. Zauważono to, SS-mani zatrudnieni w Oddziale Politycznym poszukiwali potem owego więźnia, który przyniósł temu skatowanemu wodę, i ja – nieświadomy jeszcze ewentualnych następstw tego – przyznałem się. Wezwał mnie do siebie Grabner, tam zwrócił mi uwagę, że nie wolno mieszać się do niczego, co się dzieje w Oddziale Politycznym, i że tylko ze względu na moją pracę bez zarzutu tutaj wykonywaną daruje mi życie.

Grabnera spotykałem również niejednokrotnie wychodzącego z bloku 11. czy też [do niego] wchodzącego. Widywałem go także, gdy z karabinem, używanym specjalnie do „rozwałki”, wchodził do krematorium na terenie obozu macierzystego.

3) Przechodząc tzw. kwarantannę na samym początku mego pobytu w obozie, zetknąłem się z także osławionym Plaggem, zwanym przez więźniów „Fajeczką”. Plagge kierował ćwiczeniami „gimnastycznymi” i „sportowymi” oraz „nauką śpiewu” i w toku tego bił więźniów przeważnie kijem, a niezależnie od tego bili również kijami kapo, rekrutujący się z owej sławnej trzydziestki więźniów niemieckich.

4) Pracujący w komendanturze i w PolitischeAbteilung SS-Unterscharführer August Bogusch, aczkolwiek dobrze znał język polski, wyzywał więźniów Polaków po niemiecku różnymi ordynarnymi wyrazami. I mnie samego pewnego razu zwymyślał, dodając, że i tak nie będę żył za to, że ośmieliłem się odmówić mu wyczyszczenia butów, ponieważ w tym czasie zajęty byłem czyszczeniem pasa dla adiutanta komendanta obozu Baera.

5) SS-Hauptscharführer Detlef Nebbe, przydzielony również do komendantury obozu jako tzw. Stabsscharführer, wyzywał więźniów i pewnego razu więźnia Radwańskiego, który razem ze mną był wyznaczony do sprzątania pomieszczeń budynku komendantury obozu, kopnął za to, że jakiś dywan nie był jego zdaniem czysty, znalazł na nim jakąś plamę. Inni więźniowie z bloków, gdzie mieszkali SS-mani, a także Nebbe, opowiadali mi, że Nebbe więźniów tych bił i kopał.

Odczytano. Na tym czynność i protokół niniejszy zakończono.