Dnia 30 października 1947 r. w Radomiu Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu w osobie członka Komisji, podpokuratora T. Skulimowskiego przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznał, co następuje:
Imię i nazwisko | Michał Bąk |
Wiek | 44 lata |
Imiona rodziców | Ignacy i Feliksa z Narożników |
Miejsce zamieszkania | wieś Kosów, gm. Kowala pow. radomski |
Zajęcie | rolnik |
Karalność | niekarany |
Stosunek do stron | obcy |
Od września 1939 r. do stycznia 1945 r. Niemcy dokonywali egzekucji w lesie kosowskim. Ja nie byłem naocznym świadkiem tych egzekucji gdyż Niemcy nie pozwalali Polakom zbliżać się do miejsca w lesie, gdzie odbywały się egzekucje. Słyszałem tylko strzały i krzyki ludzi:„Co my im jesteśmy winni”. Słyszałem nie tylko głosy mężczyzn, ale i kobiet, jak również i dzieci. Po egzekucjach chodziłem na miejsce kaźni i widziałem świeże mogiły, nieraz widać było na wierzchu ręce, nogi, względnie głowy ofiar, wywleczone przez okoliczne psy. Egzekucje w lesie kosowskim odbywały się dość często, nieraz dwa, trzy razy w tygodniu.
Zapamiętałem szczególnie jedną egzekucję po aresztowaniu ludzi w Garbatce. Wtedy widziałem z odległości 200 m, jak podjeżdżały samochody jeden za drugim, naładowane ludźmi cywilnymi, mężczyznami i kobietami. Ludzi tych wyładowywano w lesie i z karabinów maszynowych rozstrzeliwano partiami. Później słychać było pojedyncze strzały dobijania rannych. Na moje obliczenie stracono wtedy w lesie kosowskim około 300 osób. Słychać było krzyki ludzi proszących Niemców o darowanie życia. Jak się później dowiedziałem byli to ludzie zaaresztowani w Garbatce, zdaje się w 1943 r.
Na egzekucje te ludzi przeważnie przywożono z Radomia. Rozstrzeliwała i konwojowała żandarmeria niemiecka. Były wypadki że ludzi zabijano nie z karabinów maszynowych lecz granatami, bo słychać było wybuchy granatów. Zwłoki chowano na miejscu kaźni, ale czy dotychczas one tam leżą nie wiem, ponieważ w 1944 r. jakoś na wiosnę przyjechała żandarmeria niemiecka, obstawiła to miejsce w lesie, zakryła matami i coś tam robili, bo były przywiezione jakieś maszyny.
Tak zeznałem. Odczytano.