Warszawa, 21 lutego 1946 r. Sędzia Halina Wereńko, delegowana do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i o znaczeniu przysięgi na zasadzie art. 109 kpk. świadek zeznał, co następuje:
Imię i nazwisko | Apolonia Żabicka z Franczaków |
Data urodzenia | 18 stycznia 1889 r. w Warszawie |
Imiona rodziców | Julian i Marianna z Nasiadków |
Zajęcie | przy mężu stolarzu |
Wykształcenie | w szkole nie była, umie czytać i pisać |
Miejsce zamieszkania | Warszawa, ul. Bema 65 m. 23 (budka z papierosami na rogu ul. Bema i Wolskiej) |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Karalność | niekarana |
Stan cywilny | mężatka, syn Stefan lat 26 i córka Aniela lat 22 |
Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Wolskiej 132, gdzie mieszkałam z córką i synem. W tym samym domu mieszkały moje siostry: Kazimiera Rutkowska z synem Edwardem i Franciszka Łucka z mężem, trojgiem dzieci i wychowanką (z rodzinami). Od 1 sierpnia 1944 w Parku Sowińskiego stały samochody ciężarowe z żołnierzami niemieckimi. Powstańców nie widziałam zupełnie.
5 sierpnia rano samochody odjechały w kierunku ulicy Moczydło, a okolice naszego domu zajął oddział żandarmerii niemieckiej. Oddział ten stacjonował przed powstaniem na rogu ul. Chłodnej i Żelaznej, rozpoznałam żandarmów, którzy przed powstaniem przeprowadzali rewizję w naszym domu.
Rano, wyglądając na ulicę Wolską, zobaczyłam, iż w odstępach stoją na jezdni karabiny maszynowe na podstawach. Około godziny 10.00, siedząc z mieszkańcami domu w sieni prowadzącej do piwnicy, posłyszałam krzyki i strzały dochodzące od strony ul. Wolskiej.
Później zorientowałam się, iż były to krzyki mieszkańców domu Hankiewicza przy Wolskiej 129 (na rogu ul. Wolskiej, Ordona i Prądzyńskiego) zamordowanych przy siatce Parku Sowińskiego na ulicy Wolskiej pomiędzy bramą Parku wychodzącą na ul. Wolską a krzyżem (a więc od bramy Parku w kierunku ul. Elekcyjnej). Zwłoki w tym miejscu widziałam w chwili, gdy mnie w grupie mieszkańców naszego domu wyprowadzono na ul. Wolską na rozstrzelanie.
Słyszałam, iż z egzekucji ocaleli mieszkańcy domu Hankiewicza Danuta Karcher (zam. w Jelonkach); Pętlak, pracownik Zarządu Miejskiego w Warszawie; Pachalski (adresu nie znam) i mały chłopiec (nazwiska i adresu nie znam).
Słyszałam, iż część mieszkańców domu Hankiewicza była zastrzelona w domu, reszta pod siatką Parku Sowińskiego.
W chwilę po tym, jak usłyszeliśmy strzały, na podwórko naszego domu wpadł żołnierz niemiecki, jak mówili mieszkańcy naszego domu żandarm (sama formacji nie umiem rozpoznać). Był podniecony, trzymał karabin w ręku, wołał raus. Rzuciliśmy się do wyjścia.
Lokatorka domu, Antonina Stygienko, udała się na górę po chorą matkę, posłyszałam strzał, Stygienko do grupy już nie dołączyła, również jej mąż i matka.
Z ulicy Elekcyjnej skierowano nas na Wolską.
W momencie tym byłam bardzo zdenerwowana i nie zauważyłam, czy na Wolskiej – tak jak widziałam rano – są ustawione na podstawach karabiny maszynowe. Doprowadzono nas pod krzyż przy siatce Parku Sowińskiego. Na Wolskiej na jezdni i przeciwległym chodniku stała grupa żołnierzy niemieckich, którzy zaczęli strzelać do nas z karabinów ręcznych.
Zaraz za krzyżem, przy drzewie upadłam, nie będąc ranną. Na mnie zwaliły się zwłoki mężczyzny, którego krew obryzgała mi twarz. Gdy strzały seryjne umilkły, posłyszałam pojedyncze strzały z pistoletu i zobaczyłam, iż żołnierze chodzą między leżącymi i dobijają jeszcze żyjących. Leżałam pod zwłokami mężczyzny cały dzień. Kilka razy z Parku Sowińskiego i okolicy słyszałam znów salwy, na Wolskiej bliżej ul. Elekcyjnej. Około godz. 18.00 zrobił się ruch, mężczyźni z ludności cywilnej zabierali po trochu trupy, żołnierze niemieccy chodzili między zwłokami, mówiąc półgłosem, by kto żyje – wstawał. Nie uwierzyłam jednak i leżałam bez ruchu do godz. 20.00, kiedy to podniósł mnie niemiecki żołnierz. Gdy wstałam, zobaczyłam dookoła siebie zwłoki leżące warstwami jedne na drugich, miejscami do wysokości metra przy siatce Parku Sowińskiego od bramy aż do rogu ulicy Elekcyjnej. Licząc na oko mogły to być około dwa tysiące zwłok. Oprócz mnie wstało spomiędzy trupów kilka osób. Dowiedziałam się wtedy, iż około godziny 16.00 nadjechał samochód i jakiś Niemiec przywiózł rozkaz, by już nie zabijać masowo ludności cywilnej.
Ile grup doprowadzono na rozstrzelanie w czasie, gdy leżałam pod zwłokami, nie umiem określić.
Zdaje się iż pod Park Sowińskiego doprowadzano mieszkańców ul. Ordona. W czasie, gdy leżałam, prawie stale słyszałam strzały i krzyki, ze względu na to, iż – jak się później dowiedziałam – odbywały się wtedy masowe mordy nie tylko na Wolskiej przy Parku Sowińskiego, lecz także na ul. Elekcyjnej przy naszym domu (Wolska 132), gdzie rozstrzelano mieszkańców domów numer 4, 6 i 8 przy ul. Elekcyjnej.
Przy Wolskiej 128 przy kuźni także odbywały się masowe mordy okolicznej ludności.
Po wstaniu spod trupów zauważyłam zwłoki następujących mieszkańców naszego domu: matki Marianny Fronczak (lat 76), brata mojego Władysława Fronczaka (lat 54), jego żony Cecylii (lat 49), ich córki Alicji (lat 17) i ich sublokatora Edmunda Skowrońskiego (lat 20); siostry mej Franciszki Łuckiej (lat 43), jej męża Stanisława Łuckiego (lat 47), ich synów Eugeniusza (lat 20), Zbigniewa (lat 18), córki Henryki (lat 13), wychowanki Alusi Krakowiak (lat 7); siostry mej Kazimiery Rutkowskiej (lat 45), jej syna Edwarda (lat 21), sublokatora jej Jana Mikołajko (lat około 50); dozorczyni Janiny Perkowskiej z córkami: Danutą (lat 11) i Ireną (lat 17); Kopcia z córką; Stanisławy Kasprzak z córką Danutą; Danuty Gałka (lat 17); Leszka Gałka (lat 7); Daniela Paszewskiego z żoną Heleną, synem Wieśkiem (lat 13), córką Mirą (lat 8); Juliana Piątkowskiego z synem Romanem (lat 24) i matką Leokadią; Stanisława Wójcickiego z żoną Antoniną, synem Edwardem i Aleksandrem; Flerową z bratową z dwojgiem dzieci; Janinę Zwerską z sublokatorką Janiną Jabłońską i jej kolegą Naklickim; Janiny Narowskiej; Jadczaka z żoną i czworgiem dzieci; Romana Pasterskiego ze znajomą; Stanisława Matysiaka, żony jego Stanisławy i córki Jadwigi; Marianny Jezierskiej z trojgiem sublokatorów (matka i córka z dzieckiem); Franciszki Zwarskiej z synem Boguszem i córeczką Wandą; Mariana Wąsowskiego z żoną i dzieckiem; Enowej z dwojgiem dzieci; Bolesława Jabłońskiego i jego żony Marianny; Jana Kołakowskiego, jego żony Julii z córkami Danusią i Basią; Nowaka z żoną i dzieckiem; Anzelma Wąsowskiego z żoną i córką Teresą; Mieczysława Wallasa; Stefana Brewińskiego z żoną; Jana Grajbera z matką Franciszką i wnuczką Jadzią; Jana Tomasiewicza z żoną i synem Januszem.
Razem ze mną wstały spomiędzy trupów: Zofia Bekier (obecnie zam. przy Redutowej 19), jej córka Wacława Gałka z mężem, Helena Wójcicka (zamieszkała obecnie ze mną), Agnieszka Wallas (adresu nie znam), synowa mej siostry Janina Narowska w siódmym miesiącu ciąży, Janina Zworska – teściowa mojej siostry i Stanisława Kasprzak oraz inne osoby, których nazwisk nie znam.
Narowska, Zworska i Kasprzak były ranne.
Stanisław Gałka dostał obłędu, widząc rozstrzelane swe dzieci, żołnierze zabrali jego oraz około dziesięciu mężczyzn, między innymi Edwarda Wójcickiego, zaprowadzili do Parku Sowińskiego i tu zastrzelili.
Jak widziałam, już od południa mężczyźni z ludności cywilnej zabierali zwłoki spod siatki i, jak teraz zauważyłam, nieśli do Parku Sowińskiego i układali z trupów dwa stosy na skwerkach w Parku, w tym miejscu, gdzie obecnie są zakopane prochy i znajdują się groby.
Jeden z lokatorów naszego domu, Edward Kucharski (zam. przy ul. Płockiej), przeżył egzekucję i znosił zwłoki do Parku Sowińskiego.
Zaprowadzono mnie w grupie osób, które przeżyły egzekucję, do kościoła św. Wawrzyńca. Idąc, widziałam, iż za cerkwią koło wału palił się stos zwłok.
W kościele św. Wawrzyńca zastaliśmy ks. biskupa Niemirę i grupę ludności cywilnej. Dowiedziałam się, iż rano tego dnia (5 sierpnia) ks. Krygier, Franaszkowa z synem, Edward Gaczkowski (sekretarz kancelarii parafialnej) i kilka osób nie znanych mi zostało zastrzelonych przez Niemców w kościele św. Wawrzyńca. Zamordowanie ks. Krygiera miał widzieć malarz z rusztowania, nazwiska jego nie znam.
O przebiegu wypadków w kościele św. Wawrzyńca mógłby opowiedzieć organista Stanisław Cieślak (zam. przy parafii, ul. Wolska 140).
Nazajutrz zabrano mnie i grupę z kościoła św. Wawrzyńca do obozu przejściowego w Pruszkowie.
W kościele pozostała grupa chorych, między innymi Janina Narowska, Stanisława Kasprzakowa i Janina Zworska. Zwłoki ich były ekshumowane w 1945 roku z terenu przy dzwonnicy kościelnej, rozpoznane przez rodziny.
5 sierpnia wieczorem do kościoła św. Wawrzyńca doprowadzono grupę osób, które ocalały z egzekucji przy kuźni (ul. Wolska 124). Od nich dowiedziałam się, iż odbyła się tam masowa egzekucja.
Na tym protokół zakończono i odczytano.