Sekcyjna Eugenia Plutecka, ur. w 1923 r., aresztowana 10 lutego 1940 wraz z rodziną. Wywieziono mnie na przymusowe roboty leśne do archangielskiej obłasti, na posiołek Obil. Posiołek był położony z dala od miast, a nawet i kołchozu, na bagnach, tak że wiecznie było tylko błoto i całe masy komarów. Mieszkałam w baraku zimnym, przez którego ściany można było zobaczyć, co się dzieje na podwórku. Wszędzie brud, pluskwy, wszy i karakany.
Na posiołku tym mieszkało około 500 osób narodowości polskiej, po większej części rodziny osadnicze, reszta to robotnicy. Dużo młodzieży [ze] szkół średnich. Młodzież przeprowadzała z udziałem starszych zebrania. Życie w obozie było marne, przez cały dzień pracowało się w lesie, z krótkim odpoczynkiem przy obiedzie. W lecie zarabiałam po 80 kopiejek dziennie.
O ubranie było trudno, bo ten tylko mógł kupić, kto wyrabiał normę. Bardzo często brakowało chleba i produktów też było bardzo mało. Bywały tygodnie, kiedy w stołowoj można było dostać tylko bardzo rzadką, bez żadnego tłuszczu, zupę po 9 kopiejek.
Za niewyjście do pracy karano aresztem, posądzano Polaków [przez] pogadanki polityczne [że działają] na niekorzyść Sowietów. Za śpiewanie piosenek polskich aresztowano Majkę Andrzejewską i Stanisława Sierockiego.
Sowieci siali propagandę komunistyczną jak tylko mogli, przy każdym odpoczynku wszczynali rozmowę z Polakami na temat komunizmu. Założyli na posiołku szkołę dla dzieci i uczono tam w języku rosyjskim.
Pomoc lekarska była słaba, szpital oddalony o 40 kilometrów od posiołka, trudno było się dostać, a zresztą nie zawsze były miejsca. Zmarło bardzo dużo osób:
Aleksander Nowakowski, Agnieszka Spychalska, Szustowska, Koziarski, Gryszczukowa, Derkacz i wielu, wielu innych, których nazwisk oczywiście nie pamiętam.
Z kraju otrzymywałam listy od rodziny do wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej.
Zwolniona zostałam we wrześniu 1941, do wojska wstąpiłam w Teheranie. Z Rosji wyjechałam jako cywilna.