WINCENTY BUJONEK

Zostaw zatrzymany i rozbrojony przez Sowietów 28 września 1939 roku, miasteczko Łęczna nad rzeką Wieprz. Z Łęcznej Sowieci przepędzili do Chełma, załadowali na transport i z Chełma przewieźli do województwa tarnopolskiego, powiat Złoczeń [Złoczów] i miejscowo pobyt w łagry [nieczytelne], w zamku króla Jana Sobieskiego (Olesko) przebywał od 11 września 1939 do 17 grudnia 1940. Od 17 do 22 czerwca 1941 znajdował się w Brodach, w obozie jeńców. 23 czerwca 1941 roku zaczęli już pędzić do Rosji i nas, przeszło dwa tysiące polskich jeńców. I my maszerowali, pas naszego marszu odbiwałsia przez punkty taki: pierwszy punkt miejsca pobytu Brody, kierunek Złoczów to około Brodów, padło naszych dziewięćdziesiąt jeńców, zostali przez NKWD-zistów zastrzeleni. Ze Złoczowa maszerowali na Tarnopol, z Tarnopola na Podwołoczyska, tam przekroczyli starą granicę polsko-sowiecką. Z Podwołoczysk maszerowali po rosyjskich terenach przez całą rosyjską Ukrainę. Z Podwołczysk do Skwiry. Przed Skwirą najechał niemiecki lotnik i zaczął po naszej kolumnie strzelać z karabina maszynowego i rzucać granatami. To naszych polskich jeńców zostało 45 zabitych na miejscu i 145 ranionych. I wtedy my maszerowali na Dniepropietrowsk, stamtąd pomaszerowali do Złotonoszy. Tam załadowali na pociąg i przywieźli do Starobielska. Przyjechali tam 24 lipca i nas umieszczali znów do łagru. Karmili nas: dostawali 400 gramów chleba i gotowali raz zdiena [dziennie?] zupę i zgniłej ryby. To już my szykowali się, 10 tysięcy jeńców polskich, na tamten świat. 24 sierpnia zawitaw do nas pan pułkownik Wiszniewski i wtedy nam odemknęli się oczy i my zaczęli mówić, że polska władza uratowała nasze życie i do dziś dnia żyjemy, ja żyję i tylko [w] sercu moim utajone i serce pragnie, żeby raz kiedy podziękować NKWD-zistom. Więcej niczego [nie] piszę, [bo] nie pamiętam.