WACŁAW OSTASIEWICZ

Strz. Wacław Ostasiewicz, 47 lat, fryzjer, żonaty.

3 kwietnia 1940 r. o godz. 0.00 przyszło do mego mieszkania we wsi Dołki, gm. Zawyki, pow. białostockiego, trzech osobników: dwóch miejscowych bliżej mi znanych, jeden z NKWD. Przeprowadzili rewizję za bronią, której nie znaleźli, natomiast mnie aresztowano i odwieziono do więzienia w Białymstoku. Po przebyciu tam sześciu tygodni przewieziony zostałem do więzienia w Mińsku. Badanie w śledczym odbyło się brutalnie, jak: bicie, wykręcanie stawów, osadzanie w karcerze, który był mokry i zimny. I to wszystko, abym zeznał, ilu komunistów dostało się do więzienia z mojej przyczyny. Jednak wymuszanie okazało się nieskuteczne, za co nastąpił wyrok zaoczny na osiem lat ciężkich robót.

Dla wypełnienia wyroku odesłany zostałem do obozu więźniów Uchtiżymskogo Isprawitielnogo Trudowogo Łagera otdieł wtoroj. rob. pos. Uchta, Komi ASRR. W baraku, który miał ok. stu metrów długości, więźniów mieściło się przeszło trzystu: po obuch stronach dwupiętrowe prycze. Warunki higieniczne były okropne, brud i ogromne zawszenie, brak bielizny, ubrań i obuwia. Chodziliśmy [w butach] z opon gumowych pozlepianych. Ciężkie, zimne i dziurawe. W ogromne mrozy musiałem pracować w kamieniołomie. Norma była nie do wyrobienia, a pracowałem od godz. 4.00 do 16.00, ale [jeśli] brygada nie wyrobiła [normy], to trzymano do godz. 18.00. Co do życia, było okropnie, z głodu i pracy umierało tygodniowo sześć do dziesięciu osób. Łaźni zupełnie nie było, mydła również.

W tej okolicy nie było więzień, byli mieszani razem i ruscy polityczni, dużo wśród nich inteligencji. Stosunki wzajemne możliwe.

Stosunek NKWD do ludności polskiej był [okropny], robiono dwa–trzy razy tygodniowo [mityngi] i szerzono propagandę komunistyczną. Twierdzono, że Polski już nigdy nie będzie, a jak będzie, to tylko czerwona.

Gdy było już nie do wytrzymania, to uciekłem z roboty. Złapano mnie za dwa dni i osadzono również w więzieniu, w głównym więzieniu miasteczka Cibija [Czibiu?] i tam zostałem osądzony na [karę] śmierci, na co posiadam przy sobie wyrok sądowy. Po osądzeniu siedziałem 108 dni w celi śmiertelników z Nieńcami. [Było] okropnie, dawano 375 g chleba i dwa razy trochę zupy, że nie widać było kaszy w wodzie. I jeszcze, gdy kto z nas podjął okurka papierosa, to bito, wyrzucano na dwór, wiązano ręce i nogi, bito rewolwerami i czym popadło.

Byłem opuchnięty i z dnia na dzień czekałem rozstrzelania, ale Bóg dał, nasz wódz, gen. Sikorski, wybawił mnie i innych i zostałem zwolniony 18 września 1941 r. Nie chcieli mi dać papierów do polskiej armii, tylko na robotę, lecz znalazło się nas ok. 80 Polaków, wynajęliśmy wagony i udaliśmy się do Kotłasu, a stamtąd do Kirowa, z Kirowa do Buzułuku, z Buzułuku odprawiono nas na południowy Kurkisstan Diałabackaja obłast, i tam 13 lutego wstąpiłem do polskiej armii w Taszłaku i dwa [nieczytelne] w tej dywizji. Z dywizji tej przeniesiono [mnie] do B. War [?]. I od 24 kwietnia do dnia dzisiejszego służę.

8 marca 1943 r.