1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):
Sierż. Antoni Dzikowski, ur. w 1900 r., kolejarz.
2. Data i okoliczności zaaresztowania:
Aresztowany 3 listopada 1939 r. na dworcu kolejowym w Grodnie.
3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:
W więzieniu siedziałem od 3 listopada 1939 r. do 18 października 1940 r. w Grodnie. Po skazaniu mnie przez trybunał NKWD na osiem lat przymusowych robót wywieziony zostałem do Kotłasu, a następnie do Czibiu, II. Nieftopromysł.
4., 5. i 6. Opis obozu, więzienia; Skład więźniów, jeńców, zesłańców; Życie w obozie, więzieniu:
Jeżeli istnieją gdziekolwiek na świecie ciężkie więzienia, dla najgorszych zbrodniarzy, Sing Sing itp., to wszystko mało w porównaniu z metodami, jakie stosowało do nas, Polaków, NKWD.
Karmiono nas: 600 g czarnego chleba, pół litra gorącej herbaty, pół litra zupy ze zgniłych buraków, względnie na śmierdzącej rybie. To było całodzienne wyżywienie. Rewizje co drugą noc. W celi wielkości 6 na 12 [m] mieściło nas się 73. Spanie na gołej posadzce w pozycji siedzącej.
Śledztwo moje, które trwało osiem miesięcy, to jedno pasmo męki. Badany byłem przez dziewięciu sledowatieli i każdy z nich stosował inną metodę. Najwięcej dał mi się we znaki sledowatiel Kikorew: on mnie aresztował, on mi zabrał zegarek ręczny London wartości 95 zł oraz wieczne pióro Waterman wartości 25 zł, on skonfiskował moje prywatne ubrania i ten Kikorew dwukrotnie wywoził mnie w nocy z więzienia poza miasto, gdzie nad wykopanym dołem stawiano mnie, dając mi 5 minut do namysłu, abym zeznał, w przeciwnym razie mam być rozstrzelany, stając nad rowem, odwrócony plecami do sześciu bojców, którzy stali z karabinami wycelowanymi w moje plecy. Następna metoda to zimny karcer z nalaną wodą na posadzce, w jednej koszuli i kalesonach – tak przesiedziałem osiem dni i nocy. Jak ja to wytrzymałem, sam dziś nie rozumiem.
Kiedy mi zakończono śledztwo i oznajmiono, że jestem oskarżony z artykułu 6; 64, 66, i 74 BZ, to na zakończenie oświadczył mi sledowatiel: Nu, ożydaj czto skoro pridiot dla tiebia rozstrieł. Po przesiedzeniu roku wywieziono mnie do Kotłasu, gdzie przez dwa miesiące pracowałem w łaźni. Dziennie kąpało się ok. 700 osób. To był punkt rozdzielczy, tam kąpano wyjeżdżających i przyjeżdżających. Obok łaźni mieścił się szpital, z którego dziennie wywożono do 30 trupów. Tak strasznego obchodzenia się z ludźmi to nie można by spotkać w żadnym [innym] kraju.
3 stycznia 1941 r. przybyłem do lagrów w Czibiu na północy ZSRR. Mróz dochodził do 60 stopni, podróż 750 kilometrów od Kotłasu trwała 10 dni, w drodze otrzymywaliśmy 600 g chleba i kawałek słonej ryby przez całe 10 dni, każdego dnia.
W łagrach przydzielono nam baraki, gdzie od pluskiew i wszy prycze aż się trzęsły. Tegoż samego dnia rozdzielono nas po brygadach i na drugi dzień do pracy, na wpół goli i na wpół bosi. Kilku powróciło wprost do kostnicy, skąd więcej światła Bożego nie ujrzeli.
Brygadierzy, prorabi i cały zarząd łagrów to bandyci, o jakich w ogóle człowiek uczciwy nie może mieć pojęcia. Ci ludzie formalnie dobijali tych, którzy z wycieńczenia nie zdołali wyrobić wymaganej normy. Trzeba było napiłować osiem metrów drzewa w [nieczytelne] wysokości na metr ustawić w metry to drzewo. To się liczyło sto procent, za to otrzymywało się wyżywienie: 900 g chleba rano, pół litra zupy i wieczorem znów pół litra zupy, trochę pęczaku oraz jednego śledzia czy porcję surowej ryby.
Naczelnikiem łagrów był kapitan NKWD Krawczuk. Cały zarząd łagru miał dobrany z najwięcej wyrafinowanych bandytów, oni otrzymywali lepsze wyżywienie, oni rabowali każdy świeżo przybywający transport z ubrań, butów i bielizny, która szła na rynek do Czibiu i tam robiono wymianę za różne produkty czy pieniądze. Jeżeli obrabowany ośmieliłby się poskarżyć, no to kości jego były niepewne.
7. Stosunek władz NKWD do Polaków:
Za mego czasu w łagrach była dwa razy komisja NKWD, która pytała się wyłącznie, jakie kto wyrabia normy. Lecz na skargi, iż brak odzieży, butów, źle nas karmią, to nam ironicznie odpowiadano: Was zdzies przywieziono na wospitanije, a nie na daczu.
8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:
Cynga zjadła prawie każdego z nas, poza tym każdy prawie [był] zaziębiony wskutek złego ubrania. Lekarstwo można było otrzymać: to jodyna na rany porobione przez cyngę, względnie aspiryna. Innych środków leczniczych nie widziałem, mimo iż chorowałem prawie trzy miesiące.
9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?
Otrzymałem dwie paczki żywnościowe. W pierwszej to otrzymałem tylko ślad, iż był w niej cukier i słonina. Drugą zaś otrzymałem nienaruszoną i [nieczytelne] otrzymałem list bardzo szczegółowy od żony Klary. Był schowany bardzo umiejętnie w smalcu. Poza tym miałem depeszę od żony, która szła do mnie mniej jak trzy miesiące. W depeszy żona donosiła mi, iż wysłała dziesięć listów, z których żadnego nie otrzymałem, oraz pięć paczek żywnościowych, z których otrzymałem zaledwie jedną.
Wszystkie tortury i draństwa, jakie stosowano do nas, każdego Polaka, gdyby chcieć opisać szczegóły, to byłyby całe tomy. Dziś, kiedy już mi nie grozi bolszewicki reżim, modlę się do Boga, by uwolnił miliony nieszczęśliwych ludzi cierpiących pod strasznym terrorem sowieckiej Rosji komunistycznej. Najgorszego człowieka, który nie zna ustroju sowieckiego, posłać go do Rosji na dwa miesiące, wówczas stanie się najlepszym człowiekiem i obywatelem danego kraju.
10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?
Zwolniono mnie na podstawie amnestii, która została ogłoszona przez radio, a następnie przez naczelnika NKWD. Zwolniony zostałem 30 sierpnia 1941, 3 września wyjechałem ze stacji Czibiu z transportem do polskiej armii, a 18 tego miesiąca już wstąpiłem do Wojska Polskiego w Tockoje.