MARIA ZELT

Tarnów, dnia 17 lipca 1946 r. Bronisław Maciołowski, prezes Sądu Okręgowego w Tarnowie i członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, za przybraniem protokolantki K. Kułaczówny, na zasadzie art. 254 i 255 kpk, przesłuchał w charakterze świadka Marię Zelt, która po upomnieniu w myśl art. 107 i 115 kpk zeznała, jak następuje:


Imię i nazwisko Maria Zelt
Data i miejsce urodzenia 1902 r., Tarnów
Miejsce zamieszkania Tarnów, ul. Wałowa 5
Zawód krawczyni
Wyznanie mojżeszowe
Stan cywilny wdowa

Po wybuchu wojny pozostawałam w Tarnowie i po przyjściu Niemców pracowałam w niemieckiej firmie ZFH [Zentral für Handelliefergungen].

Kiedy niepamiętnego mi czasu zarządzono wysiedlenie Żydów z Tarnowa, pierwsze co, pamiętam, że przybył do Tarnowa Göth, wysoki mężczyzna. A stąd wiem, że był to Göth, bo inni Żydzi opowiadali, że to jest on. Z opowiadania tych Żydów niepamiętnego mi nazwiska wiem, że Göth kierował pierwszym wysiedleniem.

W jaki sposób to wysiedlenie się odbywało, tego nie umiem opowiedzieć.

W jakiś czas potem, daty dokładnej nie mogę podać, odbyło się drugie wysiedlenie, wiem jednak, że wtenczas było urządzone drugie getto w Tarnowie. Tym drugim wysiedleniem również kierował Göth, a wiem to stąd, że wszyscy musieliśmy iść na pl. Wolności, który za czasów niemieckich nazywał się pl. Magdeburski, i widziałam, że Göth sam segregował ludzi. Poprzedniego dnia odebrano wszystkim legitymacje, które rozpatrywali Niemcy i zaopatrywali pieczęcią legitymacje tych, którzy pracowali dla Niemców i ci pozostali nadal w Tarnowie, podczas gdy inni, których legitymacje nie dostały pieczęci, odtransportowano, ale gdzie, to nie wiem. Opowiadano, że wysłano ich do Bełżca.

Następnie, o ile sobie przypominam w 1943 r., nastąpiła likwidacja getta w Tarnowie. Odbyło się to w ten sposób, że żołnierze niemieccy w towarzystwie Ordnungsmanów żydowskich obchodzili mieszkania w getcie i wzywali mieszkańców do udania się na pl. Wolności. Gdy tam się udałam, zabierając ze sobą bieliznę, umieściłam się w grupie swojej firmy, gdzie pozostawałam przez całą noc do drugiego dnia. W pierwszym dniu widziałam ze swojego miejsca, jak Göth segregował ludzi i wybranych wysyłał poza getto. Ja należałam do grupy, która dopiero na drugi dzień w południe została odstawiona na dworzec kolejowy i odtransportowana do Płaszowa. Podczas stania na pl. Wolności w getcie nie widziałam ze swego miejsca, czy i kogo Göth bił i rozstrzeliwał. Również na dworcu w Tarnowie zostałam załadowana zaraz do wagonu, skąd nie wyglądałam i nie wiem, co się działo. Słyszałam tylko strzały, płacz i krzyki. Przed załadowaniem do wagonu musiałam oddać swoje rzeczy, z którymi się już później nie spotkałam.

Po przybyciu do Płaszowa byłam zajęta kilka dni noszeniem desek, po czym zostałam przydzielona do firmy krawieckiej „Madrycz” [„Madritsch”]. Podczas noszenia desek Göth był czasem obecny, ale w mojej obecności nikogo nie bił ani nie segregował.

W czasie, kiedy byłam zajęta w firmie „Madrycz” [„Madritsch”], gdzie pracował również mój mąż, Göth zarządził apel, podczas którego wszyscy mężczyźni pracujący we wszystkich placówkach musieli się zebrać, rozebrać do naga i Göth na czele [komisji z] kilku ludzi złożonej segregował ludzi i nazwiska niektórych zostały umieszczone na liście. W kilka dni później nastąpiło to samo z kobietami, przy czym jednak Göth nie był obecny. Tu także komisja, przeglądając rozebrane kobiety, segregowała, umieszczając nazwiska niektórych na liście. W jakiś czas potem w tym samym dniu równocześnie zwołano mężczyzn po jednej stronie, a kobiety po drugiej stronie placu apelowego i z listy wywoływano nazwiska mężczyzn i kobiet i ludzi tych zabrano z Płaszowa i odtransportowano wedle opowiadania innych do Oświęcimia. Przy tej ostatniej czynności Göth był obecny.

Przebywałam w Płaszowie jeszcze kilka miesięcy, jednak z Göthem już więcej się nie zetknęłam.