ANTONI PODGÓRSKI

3 stycznia 1946 r. w Rawie Mazowieckiej sędzia A. Miernik przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i o znaczeniu przysięgi, sędzia odebrał od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Antoni Podgórski
Wiek ur. 10 lutego 1890 r.
Imiona rodziców Grzegorz i Józefa z Dziewulskich
Miejsce zamieszkania Warszawa, Chmielna 25
Miejsce urodzenia Rawa Mazowiecka
Zajęcie wyrobnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

W domu numer 25 przy alei Szucha w Warszawie, stanowiącym własność Ministerstwa Oświaty, mieszkałem od chwili wykończenia tego domu do 1 września 1944 roku. Dom został wykończony, o ile sobie przypominam w roku 1938. Słowem mieszkałem tam przez cały czas trwania okupacji niemieckiej.

Przez cały ten czas widywałem przywożonych przez gestapowców aresztowanych ludzi, po kilka, a nawet po kilkadziesiąt osób. Przywozili tych aresztowanych samochodami ciężarowymi. Wywozili aresztowanych przeważnie około godziny 12.00, a przywozili około godziny 13.00 – 14.00, a czasami i później. To się odbywało prawie codziennie po dwa razy dziennie albo jednym, albo dwoma samochodami.

Słyszałem krzyki i jęki dochodzące z korytarza, lecz osobiście nie widziałem, w jaki sposób odbywały się badania osób zatrzymanych i jakie były stosowane względem nich metody.

Pełniłem w tym domu za czasów polskich obowiązki woźnego przy wejściu do gmachu, a za czasów niemieckich byłem jako robotnik.

Widziałem osoby, które wchodziły do tego gmachu jako zdrowe, a opuszczając lokal, różniły się swoim wyglądem. Były często takie wypadki, że ludzie czołgali się po schodach na kolanach. Gdy któraś z osób skatowanych nie mogła prędko schodzić, była bita batami i kopana przez gestapowców. Odbywały się tak nieludzkie katowania, że nie sposób było słuchać tych krzyków, jakie się tam odbywały. Odbywały się tam sceny, których ani opisać, ani opowiedzieć nie sposób.

Ludzi torturowali tak na korytarzach, jak i w pokojach, gdzie tylko nadarzyła się sposobność. Pokój tortur znajdował się na dole w piwnicach. Do wynoszenia zabitych, przeważnie Polaków, używali Żydów.

Czy miały miejsce specjalne egzekucje w gestapo, stanowczo tego stwierdzić nie mogę, gdyż Polaków nie wszędzie dopuszczali. Takich egzekucji nie widziałem, lecz, jak już powiedziałem, zabijanie poszczególnych osób odbywało się w całym gmachu dosyć często. Widziałem, jak jeden człowiek, mając ręce skute, skoczył z drugiego piętra do basenu, znajdującego się na podwórzu. Również widziałem, jak jakiś listonosz wyskoczył oknem z drugiego piętra na podwórze, zabijając się na miejscu. Byłem świadkiem, jak pewien nieznany mi Polak prowadził na korytarzu walkę z gestapowcami, którzy w liczbie trzech osób, wprowadzili go następnie do pokoju i tam go bili. Człowiek ten z bólu wyskoczył oknem z drugiego piętra na podwórze, ale się nie zabił. Nadeszło auto komendanta gestapo i zabrali go, niewiadomo dokąd. Nie widziałem, żeby na teren gestapo przy ulicy Szucha doprowadzali ludzi, którzy by mieli usta zawiązane. Zastrzelonych ludzi przeważnie w nocy wywozili samochodami. Co robili z rzeczami, pozostałymi po osobach zabitych, nie wiem.

Pamiętam takie zdarzenie, że w pierwszym roku wojny, kiedy zabili jakiegoś oficera gestapo, ogłosili nam, Polakom i Ukraińcom, że za jednego tego oficera zginie tysiąc Polaków. Podczas powstania warszawskiego w roku 1944 przyprowadzało gestapo ludzi złapanych na ulicach masowo i stąd odprowadzali zatrzymanych w aleję Szucha do domu nr 14, gdzie się odbywały masowe egzekucje. Zwłoki tam zabitych oblewano i palono. Osobiście tego nie widziałem, lecz słyszałem o tym od swoich kolegów, którzy się w więzieniu w tym domu znajdowali.

Stwierdzam, że działy się w gestapo niemieckim takie rzeczy i były dokonywane takie zbrodnie, że o nich nie sposób jest opowiedzieć.

Protokół odczytano.