St. szer. Franciszek Koszela, 37 lat, robotnik, żonaty.
1 marca 1940 r. trzech urzędników NKWD aresztowało mnie w moim domu w Pińsku. Było to w nocy. Powiedzieli mi, że pójdę z nimi tylko na zbadanie, a potem mnie wypuszczą. Ale jak mnie wzięli, tak więcej do rodziny mojej nie wypuszczono mnie.
W urzędzie NKWD przeprowadzili u mnie rewizję, potem rozpoczęli badanie. Oskarżono mnie, że należę do organizacji przeciw władzy sowieckiej. Za to trójka osądziła mnie na pięć lat więzienia. Po wyczytaniu wyroku wywieźli mnie do więzienia w Boguminie [?], a potem do więzienia w Mińsku, gdzie przebywałem ok. dwóch miesięcy.
Karę swoją odbywałem w łagrze w Uchcie. Pracowałem przy budowaniu nasypu pod tor kolejowy. Norma osiem metrów sześciennych ziemi nasypać do taczki i wywieźć do nasypu. Za pracę dawano jeść, ale tak mało i bez tłuszczu, że cały dzień byłem głodny. Z pracy i z głodu doszedłem do takiego wycieńczenia, że już nie mogłem chodzić. Gdy już nie mogłem wyrobić normy, wsadzali mnie do karceru, gdzie nie dawano jeść, a mróz był 50 stopni.
Tam pracowałem aż do amnestii. Pamiętam, jak ludzie nasi byli spuchnięci, chorzy na szkorbut, a mimo to wypędzali nas do pracy, bijąc kolbami, przeklinając plugawie. Na szkorbut zmarł mój kolega Mieczysław Małek i wielu innych, ok. 200 ludzi.