Kan. Bronisław Grygjaniec, 39 lat, zam. kolonia Cielesze, pow. Dzisna; 3 kompania Pułku Artylerii Lekkiej, 1 bateria.
Wywieziono mnie wraz z rodziną 10 lutego 1940 r. do posiołka Kresty w archangielskiej obłasti. Dano nam dziesięć minut na przygotowanie się do wyjazdu, wobec czego nie zdążyliśmy zabrać rzeczy. Jechaliśmy 16 dni w zamkniętych wagonach towarowych, było bardzo zimno, w ciągu całej podróży dostaliśmy trzy razy po 200 g chleba.
W posiołku Kresty wstawaliśmy o piątej i szliśmy do pracy siedem kilometrów. Temperatura dochodziła do minus 40 stopni. Praca rozpoczynała się o 7.00, kończyła się o 17.00. Początkowo norma wynosiła pięć metrów sześciennych drzewa, później kazano wyrabiać 200 proc. Przy największych staraniach osiągałem najwyżej siedem metrów sześciennych, czyli mniej niż 150 proc. Płacono nam 1,05 rubla za metr sześcienny. Przy wypełnianiu 200 proc. można było kupić 800 g chleba dziennie. W innym wypadku do 600 g.
Przypominam, że zmuszono do pracy ciężko chorą Janinę Karczewską (18 lat) ze wsi Dawidki, gm. Hołubicze, pow. Dzisna, która w drodze do lasu zmarła.
W obozie naszym mieszkało przeszło 500 rodzin, przeważnie z pow. Dzisna. Ogółem zmarło do czasu mego wyjazdu 120 osób, między innymi moja matka. Praca odbywała się codziennie, bez uwzględnienia świąt. Prócz 600 g chleba dziennie otrzymywaliśmy w ciągu dnia dwukrotnie postną zupę.