1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):
Strzelec Jan Gąsiorowski, 20 lat, rolnik, kawaler.
2. i 3. Data i okoliczności zaaresztowania; nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:
Wywieziony w lutym 1940 r. wraz z rodziną jako rozkułaczony z 15 ha ziemi na Sybir, do obłasti archangielskiej, posiołek Kopytów [Kopytow].
4. Opis obozu, więzienia:
Zabraliśmy ze sobą pięć bochenków chleba i ubrania na rodzinę ośmioosobową (ojciec, matka, trzech braci i trzy siostry). Najmłodsza siostra miała sześć lat. W kołchozie były puste baraki, dali nas po dwie rodziny do pokoju i przydzielili po jednym piecyku.
Baraki były nad rzeką w lesie, w pobliżu miasta Celwicygock [Solwyczegodsk]. Nie wolno było opuszczać baraków, co wieczór było sprawdzanie obecności. Na trzeci dzień od przyjazdu wypędzono nas nad rzekę Wiczygdę [Wyczegdę]. Tam wykuwaliśmy z rzeki drzewo i wynosiliśmy na brzeg, skąd zabierano je do tartaków, kopaliśmy zamarzniętą ziemię: od kubika 15 rubli, jeden kubik musieliśmy kopać koło trzech dni.
Potem dostałem się na statek za palacza i woziliśmy drzewo. Miałem tam znacznie lepiej niż moja rodzina i sąsiedzi. Jeździłem statkiem osiem miesięcy, a potem z powrotem poszedłem robić na spław, dlatego, że wojna wybuchła i wyszedł zakaz pracowania przez Polaków na statkach.
W stołówce można było kupić kaszę, zupę, a za wyrobioną normę kilogram chleba.
5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:
Razem z nami byli Ukraińcy, później Żydzi.
6. Życie w obozie, więzieniu:
Za wstrzymywanie się od pracy sądzili. Do pracy wstawano o 5.00 rano i pracowano do wieczora, do godz. 18.00. Przełożonym wszystkich był komendant posiołka; oprócz tego był naczelnik od robót, byli dziesiętnicy, którzy nadzorowali i gonili do roboty – wszyscy Sowieci. Jeżeli [ktoś] nie poszedł na robotę, sądzili pierwszy raz na trzy miesiące odciągania 25 proc. z zarobku. Jeżeli się to powtórzyło, sądzili na karę pozbawienia wolności do pięciu lat.
Od wybuchu wojny po 21.00 wieczorem światła musiały być pogaszone.
7. Stosunek władz NKWD do Polaków:
Trzy razy na tydzień wieczorami wypędzano nas z baraków do krasnego ugołka, rodzaju świetlicy, gdzie przeważnie komendant posiołka przemawiał, byśmy zapomnieli o Polsce, byśmy zaczęli pracować, że Polska upadła bezpowrotnie, że już upadła Francja, niedługo stanie się to z Anglią i na całym świecie zapanuje komunizm.
Opowiadali, że po innych państwach burżuje gniotą naród pracujący, że u nich ludzie najlepiej żyją, bo kto pracuje, dostaje kilogram chleba.
Dzieci były przymusowo uczone przez nauczycieli sowieckich. Rodziców, którzy nawet ze względu na brak ubrania nie posłali dziecka do szkoły, karali. Pogrzebów katolickich nie wolno było urządzać, nie wolno było śpiewać pieśni religijnych, obrazy zrzucali i zabierali, nabożeństwa były zakazane, wyśmiewano uczucia religijne, na cmentarzu nie dawali stawiać krzyży, a za zmarłym mógł iść tylko najbliższy krewny i robotnik – grabarz. Pośród Polaków nie było ludzi, którzy by dawali się przekonać agitacji sowieckiej i każdy wierzył w Boga i powrót do wolnej ojczyzny.
8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:
Za mego pobytu zmarli na posiołku mąż i żona Synowce [Synowiec?] z Wołynia, pow. Horochów, gm. Kisielin. Śmiertelność na ogół była duża. W pobliskim szpitalu było przepełnienie, a jeżeli kogoś wzięto, nie było przypadku, by nie zmarł.
9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?
Ponieważ byliśmy na posiołku całą rodziną, z krajem nie mieliśmy żadnej łączności.
10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?
Zwolniony zostałem wraz z rodziną we wrześniu 1941 r. i przyjechaliśmy portu Czurżuł [Czardżou], stamtąd do Republiki Karakarpackiej [Karakałpackiej], tam do kołchozu „Stalin”.
Zbieraliśmy watę. Nie płacili i jeść nie dawali, żyliśmy z rzeczy sprzedanych i zależnie od talentów z tego, co ukradliśmy (buraki, zboże). Stamtąd rzeką z powrotem do rejonu [nieczytelne], przywieziono nas zawszonych do kołchozu „Lenin”. Tam kopaliśmy kanały. W zamian za robotę dali rosół z barana i 300-gramowe lepioszki. Było strasznie źle, kto nie kradł, ginął.
Stamtąd 16 lutego 1942 r. przyjechałem do Kermine do wojska.
Następnie w maju przyjechała w stanie rozpaczliwym matka z siostrami. Matka zmarła tam z wycieńczenia, a dwie młodsze siostry na czerwonkę.
Jesienią 1939 r. byłem w Polsce w czasie głosowania. Ja sam nie głosowałem, ojciec i starszy brat byli ściągani na głosowanie.