1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):
Strz. Artur Butscher, 48 lat, przemysłowiec, żonaty.
2. Data i okoliczności zaaresztowania:
W czerwcu 1940 r. we Lwowie zostałem wraz z rodziną zaaresztowany nad ranem przez NKWD.
3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:
12 kilometr, Lodowa droga, Lestranchoz Szaria [?], iwanowski rejon, gorkowska obłast.
4. Opis obozu, więzienia:
Obóz przesiedleńców, tzw. posiołek, znajdował się w głębi lasu, oddalony 16 km od najbliższej wsi (dieriewni). Teren: dolina, las, moczary. Budynki: drewniane baraki (sezonowe pomieszczenia dla robotników pracujących przy wyrębie lasu). Warunki mieszkaniowe okropne – przygotowano dla nas baraki, które podzielono przedziałkami na maleńkie klatki o wymiarze dwa na półtora metra i poprzydzielano rodzinom złożonym czasem z ośmiu członków. Najgorsze – nie do uwierzenia zapluskwienie, o przespaniu nocy nie można było marzyć. Higiena – w tak ciasnych pomieszczeniach o higienie nie można było myśleć. Kolosalne zawszenie, pluskwy i karaluchy. Ze skromnej bani można było korzystać dowolnie. Z czasem warunki mieszkaniowe poprawiły się, bo dobudowano przy pomocy zesłanych parę nowych baraków, wtedy poprawiły się i warunki higieniczne. Dzięki energii lekarza (Polaka z Poznania) pobudowano klozety, niechlujnych siłą zmuszało się do kąpieli, tak że na tym posiołku żadnej epidemii nie było.
5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:
Przesiedleńcy wywiezieni ze Lwowa. Polacy wyznania rzymskokatolickiego i Żydzi. 80 proc. Żydów, dziesięć procent inteligencji, reszta biedota (męty, komuniści Żydzi) i ci, prócz rodziny Zaksów z Katowic, bardzo prędko zmienili przekonania.
6. Życie w obozie, więzieniu:
Dziesięć godzin pracy (ostatnio bez dni wychodnych), przeważnie przy wyrębie lasu, latem w wodzie. Z powodu ogromnej ilości komarów (na szczęście nie malaria), przy temperaturze plus 30 stopni i więcej, pracowano w kufajkach (watowane kurtki) i w siatkach na twarzy. W zimie po pas w śniegu przy mrozie minus 40 stopni i więcej. Wynagrodzenia marne, oparte na najbardziej wyzyskującej siłę roboczą formie (normy, płaca tylko od wyrobionej sztuki). Najbardziej wyrafinowany system wyzysku robotnika, „system stachanowski”. Norma obliczona przy maksymalnym wysiłku sił kwalifikowanych. Inteligencja nie wyrabiała w lesie nawet dziesięciu procent normy.
Wyżywienie: chleb w magazynie 800 g, później 600 dla pracujących, po 400 g dla członków rodzin i stołowaja. Z początku wydawano raz na miesiąc po 200 g cukru, od czasu do czasu można było kupić w magazynie masło, margarynę, nawet cukierki i pomadki, nawet manufakturę i obuwie, które z miejsca wynoszono do wsi i zamieniano na ziemniaki, mięso i inne. Wymiana ubrań, obuwia, bielizny i drobiazgów na ziemniaki i inne artykuły spożywcze była właściwym źródłem utrzymania. Dla pracujących wydawano kufajki i obuwie. Jeżeli chodzi o koleżeńskość, to z czasem wyrobiło się ogólne zrozumienie naszego położenia i nawet próbowano zorganizować oficjalną pomoc materialną dla biednych, ale NKWD zabroniło, tak że pomoc ta przyjęła formę zakonspirowaną. Warunki kulturalne – jeden z namiotów zamieniono na szkołę, naturalnie rosyjską.
Trzy, a może cztery razy odbyły się zgromadzenia, na których, jeżeli urządzało je NKWD, to starano się nam zohydzić wszystko co polskie. Wyśmiewano się z naszej armii, którą w tak krótkim czasie Niemcy rozgromili, wyśmiewano prezydenta, rząd, Śmigłego, oficerów, nawet godło państwowe (orła) i starano się nam wpoić, że zostaniemy na posiołku na zawsze (na wsiegda), że Polska nie istnieje i istnieć nie będzie i tym podobne bzdury, w które nikt nie wierzył.
Jeżeli zaś urządzał [spotkania] Lestranchoz, inaczej „bezpańska spółka eksploatacji lasów niewolnikami”, to starano się nam wpoić wartość przepięknej teorii stachanowskiej i udowodnić różnymi zestawieniami, co władze i ustrój ZSRR uczyniły dla podniesienia stopy życiowej robotnika. Wysiłki tych blagierów rozbijały się o namacalne przykłady spośród robotników rosyjskich.
Urządzano też wiele zgromadzeń o naświetleniu politycznym, które świadczyły, jak jednostronnie nastawieni i wychowani są ich prelegenci i jak mało wiedzą, co naprawdę dzieje się za granicami ZSRR.
Od czasu do czasu wyświetlano nam filmy, naturalnie agitacyjne.
7. Stosunek władz NKWD do Polaków:
Z każdego z osobna starano się zrobić konfidenta. Co w wielu wypadkach im się udawało. Podczas badań straszono przede wszystkim rozdzieleniem rodziny, zadając pytania kochającemu ojcu i mężowi: „Czy lubisz syna, żonę? Jutro ich już nie zobaczysz. Rosja jest wielka, nikt cię nie znajdzie – więzieniem (tiurma)” itp., inscenizując nastroje z bronią (nagan na stole, drugi w rękach NKWD-zisty siedzącego za plecami). Gdy to nie pomagało, obiecywano intratne posady (piekarnia) ordieny [?] (zezwolenia) na zamieszkanie w mieście itp. Po takim badaniu dawano do podpisania formularz, że podczas badania nie bito i niczym nie zmuszano do fałszywych zeznań.
Informacja o Polsce: stale wmawiano nam, że Polska istnieć nie będzie. Starano się namówić nas do przyjęcia paszportów rosyjskich, obiecując zwolnienie i pomoc w ustrojeniu się w mieście (za miastem bardzo tęskniło wielu, przede wszystkim bez określonego zawodu). Mnie osobiście taki bałwan udowadniał, że w Polsce nie mogłem zarobić na życie, że u nas do kościoła ludzie ze wsi muszą chodzić boso, bo nie mogą zarobić na buty, że u nas kobiety sprzedają się za kawałek chleba i inne bzdury, mnie, który w chwili tej lekcji byłem o całe niebo lepiej od niego ubrany i odżywiony, bo miałem co wymieniać.
8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:
Ponieważ na posiołku był nasz lekarz ofiarnie pracujący, śmiertelność była minimalna. 24 km [dalej], w tzw. rejonie był nieźle urządzony szpital i miał dobrego chirurga. W wypadku pokąsania przez wściekłego psa trafiłem na nieźle zorganizowany punkt (o 40 km od nas) „Pastera” – leki niezłe i tanie. Zapobiegliwością i znajomością fachową można było punkt lekarski zabezpieczyć w najpotrzebniejsze leki.
9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?
Do wojny niemiecko-rosyjskiej dość regularnie otrzymywałem pocztę, a nawet paczki tak ze Lwowa, jak i z Krakowskiego.
10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?
O zwolnieniu zawiadomiło mnie NKWD, sam naczelnik, twierdząc, że koń ma cztery nogi i też się potyka, nawiązując w rozmowie do utartych twierdzeń, że jesteśmy zesłańcy na wsiegda. Otrzymaliśmy tymczasowe zaświadczenia, udostowierienija, obywatelstwa polskiego.
Z prasy rosyjskiej dowiedzieliśmy się o tworzeniu się armii polskiej na południu, tam też wyjechaliśmy. Przyjechałem z rodziną do Stalinabadu, a osiedliłem się w sowchozie miasteczka Denau, gdzie otrzymałem pracę. Pracując w sowchozie, zostałem wezwany przez rosyjskie władze wojskowe (wojenkomat) do komisji poborowej w Sarasyja [Sariasiya] i tu przez komisję rosyjską zostałem uznany za zdolnego do służby wojskowej. Po komisji odesłano mnie z powrotem do sowchozu. W kilka dni później powtórnie wezwał mnie wojenkomat, zostałem zaprowiantowany i odesłany do Kermine. Tu przechodzę już polską komisję poborową i zostaję przydzielony do kompani drogowej w Narpaju 14 lutego 1942 r. Na skutek ciężkiej choroby zostaję czasowo zwolniony, wracam do sowchozu i pomału wracam do zdrowia. Uzyskuję możliwość przejazdu do Kermine i powtórnie zostaję przyjęty do armii polskiej, z przydziałem do kompanii sztabowej 22 pułku piechoty.
6 lutego 1942 r.