Starszy szeregowy Wilhelm Fojcik, ur. 17 kwietnia 1897 r. w Stanowicach, pow. Rybnik, nadgórnik (urzędnik), żonaty.
Przy obronie Lwowa 15 września 1939 r. zostałem ranny i następnie odtransportowano mnie do Zaleszczyk 17 września. Następnego dnia rano do miasta wkroczyli Sowieci i zabrali 800 rannych żołnierzy i cały szpital. Po czterech dniach wywieźli wszystkich razem do stacji końcowej Husiatyn. Bardzo słabych zabrali na maszyny, resztę dołączyli do transportu 1,8 tys. żołnierzy zdrowych i razem pędzili pieszo ok. dwóch i pół tysiąca żołnierzy do Kamieńca Podolskiego. Dwa dni i trzy noce maszerowaliśmy bez wszelkiej strawy, a i wody pić zabraniali. Pomiędzy nami było osobno ok. 200 oficerów i stu policjantów.
W Kamieńcu Podolskim po czterech dniach dwa razy dziennie dawali cienką strawę z chlebem. Przywieźli nas z powrotem do Polski, do Równego.
Po drodze jednakowoż tych 200 oficerów i stu policjantów odłączyli od nas na jednej stacji w Rosji, dali im taczki i kazali wozić buraki do wagonów. Mówili nam: „Niech polscy pany niemnożko porabotają ”.
Z Równego dostaliśmy się do Żytynia, do polskich koszar wojskowych (Korpusu Ochrony Pogranicza). Niektórym oficerom udało się i ukryli się między nami jako szeregowi.
W Żytyniu życie było jeszcze możliwe, kąpiel była raz w tygodniu, bez bielizny.
14 listopada 1939 r. wyjechało nas 220 ludzi do Babina, jako drugi batalion pracy – jeden już tam był, 230 ludzi, zamieszkali w domu jednego majątku (dworu), tam było im możliwie. Lecz my, drugi batalion, [dostaliśmy] pomieszczenia strasznie nędzne: brudna stajnia, dziurawa [nieczytelne], ciemna, bez okien bardzo małych [sic!], brak wody, na potrójnych