St. saper Kazimierz Czarniecki, ur. 1 grudnia 1912 r., telegrafista na PKP, żonaty; 11 Batalion Saperów Kolejowych.
Do niewoli sowieckiej zostałem wzięty 17 września 1939 r. w Janowie Trembowelskim, skąd pieszo popędzono mnie do Rosji – przez Husiatyn do Jarmoliniec. 8 października 1939 r. zostałem przewieziony na teren Polski. Podróż pociągiem towarowym trwała dziewięć dni. Na terenie polskim umieszczono mnie w obozie dla jeńców wojennych w majątku Jaryczów Stary. 15 października część obozu została przeniesiona do Niesłuchowa, 22 października obóz przeniesiono do majątku Kupcze, 25 czerwca 1940 r. – do Kozłowa, 20 listopada – do Podlisek. 18 kwietnia 1941 r. obóz przeniesiono do Olszanicy, gdzie pracowałem do wybuchu wojny między ZSRR a Niemcami. W obozach Jaryczów Stary, Kupcze i Podliski warunki zakwaterowania były bardzo marne. Do mieszkania służyły nam stajnie dworskie. Na podwórku znajdowały się nieuprzątnięte gnojniki, odór z nich zanieczyszczał powietrze w obozie. Obozy Kozłów i Olszanica mieściły się w barakach, częściowo w namiotach. W obozach tych warunki zakwaterowania były dobre. Warunki higieniczne w obozach gorzej niż skandaliczne, zaś poniżej jak na stosunki sowieckie dobre [sic!].
Pomoc lekarska niewystarczająca, problematyczna.
Łączność z krajem słaba, niektórzy jej wcale nie mieli.
Pracowałem przy budowie autostrady Lwów–Kijów, częściowo przy budowie lotniska. Warunki pracy bardzo ciężkie, pracowało się na normy, które rozciągały się jak z gumy, tj. stale je podnoszono, tak że z 40 cm3 kamienia tłuczonego ręcznie urosły do 1 m 80 cm3. Wydobycie piasku z 4 do 12,5 m3. W zimie pracowaliśmy 10 godzin na dobę, w lecie 12–16 godzin. Praca odbywała się pod nadzorem NKWD-zistów, którzy obstawiali nas karabinami