Stanisława Ziewiecka
kl. VIB
Publiczna Szkoła Powszechna w Iłży
Z czasów okupacji
Na samo wspomnienie [słowa] „Niemcy” przypomina mi się szereg faktów. W Iłży jest budynek, w którym żandarmeria dokonywała strasznych mordów. Mordów tych dokonywali częściowo w komórce pod schodami, w tzw. Laskowym Borku, do którego droga prowadziła koło mojego mieszkania. Prawie że co dzień Niemcy prowadzili [tam] jakąś ofiarę. Ludzie, którzy szli do owego miejsca, byli pokaleczeni, ubrania ich były podarte, twarze blade, lecz widniał na nich uśmiech, który dowodził, że ludzie ci giną za ojczyznę, że są jej bohaterami. Ginęli tam Polacy, Rosjanie i Żydzi.
Pewnego dnia wstałam wczesnym rankiem jak zwykle i wyszłam na dwór po drzewo, lecz oczom moim przedstawił się straszny widok, a mianowicie drogą szło pięciu żandarmów, kobieta i mężczyzna. Żandarmi popychali ich kolbami. Kobieta szła początkowo spokojnie, lecz gdy skręcili [wszyscy] w boczną drogę, która prowadziła do Laskowego Borku, krzyknęła: „Ginę za ojczyznę”. Wkrótce doszli do miejsca, gdzie ich ciała miały zostać na wieki. Niemcy wydali rozkaz: „Stanąć nad dołem!”. Na to odpowiedzieli [oni] razem: „Przeklęci!”. W tym [momencie] kula trafiła w serce kobiety. Niemcy usłyszeli z jej ust na koniec: „Niech żyje Polska!”. W tym [czasie] dał się słyszeć [świst] drugiej kuli, a wraz z jej wybuchem upadł mężczyzna. Takie przykłady, jakie podałam i które widziałam naocznie, powtarzały się bardzo często.