1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):
Szer. Jan Wawszczak, 42 lata, pracownik kolejowy, żonaty.
2. Data i okoliczności zaaresztowania:
Dostałem się do niewoli sowieckiej wraz ze szpitalem polowym nr 362, do którego byłem zmobilizowany, 22 września 1939 r. we wsi Werba koło Włodzimierza Wołyńskiego. Zostaliśmy otoczeni przez czołgi i piechotę sowiecką, nastąpiło rozbrajanie naszych oddziałów. Po oddzieleniu oficerów i podoficerów zawodowych i niektórych niezawodowych, poprowadzili nas na stację kolejową we Włodzimierzu, skąd nas odwieźli do Szepietówki.
3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:
Szepietówka, Kijów, Nowo-Grad [Nowogród] Wołyński, Hołownica [w latach] 1939–1940. Hoszcza – 1941 r., Starobielsk – 1941 r.
4. Opis obozu, więzienia:
Szepietówka. Teren zanieczyszczony zupełnie. Budynki, w których przebywali jeńcy, były przepełnione. Po ułożeniu się do snu przejścia do drzwi zupełnie nie było. Gdzie można było ulokować stu ludzi, tam nas było pięciuset, a reszta – co najmniej jedna czwarta – pod gołym niebem. Po wodę trzeba było wcześnie wstawać z powodu dużej kolejki i dlatego, że koło [godz.] 7.00 wodę zamykano. Studnie były tylko dwie. Liczba jeńców wynosiła prawdopodobnie 18 tys. Kuchnia była jedna, wyżywienie odbywało się raz na 36–40 godzin. W kolejce czekało się do 11 godzin.
Obóz jeńców w Hołownicy na terenie Polski mieścił się w majątku Załęskiego. Podwórze małe, błoto, że większego nie widziałem; bez studni. W mieszkaniach pomieszczono nas po 50, gdzie miejsca było dla 10, w dwóch umieszczono 110 i 100, gdzie miejsca było dla 80. Wyżywienie zależne było od pracy, tzw. normy. Kąpiel raz na pięć–sześć tygodni. W nocy połowa jeńców spała, a druga połowa obierała bieliznę z wszy – na zmianę, bo jeden drugiemu przeszkadzał. Pralnię uruchomiono już późno i to tak, jakby nie było prane, w jednej wodzie prało się i to brudnej, bo jej było brak.
Przebieg dnia był następujący: godz. 5.00 wstawanie, 6.00 wyjście do pracy, marsz do pracy trwał w obie strony dwie i pół godziny. Praca 12 godzin. Później wozili nas samochodami 40 km do Nowogrodu, przy 30-stopniowym mrozie, do załadunku kamienia. Wyjeżdżaliśmy przed wieczorem, wracaliśmy godz. 4.00 lub 7.00 rano albo i później, a często wróciliśmy na drugi wieczór z powodu zasp śnieżnych.
5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:
Polacy stanowili 75–80 proc. procent ogółu jeńców. Stosunki między Polakami były nadzwyczaj dobre, natomiast co do Ukraińców i Białorusinów to odwrotnie, bardzo złe – donosiciele i komuna. Ukraińcy śpiewali piosenki przeciw Polsce.
6. Życie w obozie, więzieniu:
Po całodziennej 12-godzinnej pracy urządzali przymusowe pogadanki o Stalinie, o Armii Czerwonej, o produkcji swojej. Wtenczas, kiedy jeńcom trzeba było już spać lub odpocząć. Norma wyznaczona była wytłuc 4,5 m kamienia na kostkę, 9,5 m ziemi z jednego na drugie miejsce lub 54 taczki ziemi przewieźć na nasyp obok nowo budowanego mostu, odległego o 150 m. Gdy jedną z tych robót zrobił, dostał 800 g chleba, na śniadanie pół litra rzadkiej kaszy, obiad zupa – sama woda, a mięso dla jeńców to były nogi bydlęce i głowy. Kolacja – herbata albo gorąca woda.
7. Stosunek władz NKWD do Polaków:
Był bardzo zły, pierwsze słowa do jeńca skąd jest, czy Polak. Gdy odpowiedziano, że Polak, odpowiedź brzmiała: „Trzeba was zniszczyć, zgubić, wywieźć na białe niedźwiedzie, bo Polacy wielcy wrogowie, już dla Polaków powrotu do ojczyzny nie ma i ojczyzny, czyli Polski już nie będzie”.
Badanie odbywało się w różny sposób. Wołali jeńca najprzód do kancelarii obozu. Jeśli się nie przyznał, do aresztu go i z powrotem, jeśli jeszcze [nie] powiedział tego, o co chodzi, nazad do aresztu i oni zanim pod grozą rewolweru w ręku wymuszali [sic!]. Jeśli zbiegł jeniec z obozu i było to wieczorem, a praca się już kończyła, to z obawy, a drudzy za karę, musieli wszyscy leżeć na ziemi tak długo aż przyszedł dzień. NKWD to wszystko Żydzi z Polski, którzy uciekli przed 20 laty, a nawet i później. Wypytywali się, jak w Polsce, czy dobrze było, a w końcu nazwali nas, że Polacy to kapitaliści, kułaki – różnie.
8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:
Lekarze obozowi Żydzi i cała służba obozowa to była pierwsza ręka sowiecka. Lekarze, ale w Polsce byli sanitariuszami i to lichymi. Zwolnień od pracy dwa i pół procenta, a czasem i tego nie było – wszystkich wypędził do pracy, bo drogi trzeba budować. Do szpitala odwozili jeńca, gdy był nieprzytomny, dają żeby nie zbiegł.
9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?
Łączność z krajem rodzinnym była słaba. Listy były kontrolowane przez naczelnika obozu i prosto do pieca. Adresy zmieniane były nawet dwa razy w tygodniu, po to, żeby pod innym adresem go otrzymał. Dlatego listu nie otrzymał, że nie był adresowany z ogłoszonego ostatnio przed dwoma–pięcioma dniami, gdyż najkrócej czekać trzeba było cztery–pięć tygodni na odpowiedź z domu. Trzy listy dostałem w czasie niewoli, a pisane było do mnie więcej jak pięć razy.
10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?
Zostałem zwolniony 14 sierpnia 1941 r. w Starobielsku. Dostałem się do armii 23 sierpnia 1941 r. w Starobielsku.