JAN WATRAS

Kpr. Jan Watras, 40 lat, rzeźnik, żonaty, troje dzieci.

Zostałem aresztowany przez bolszewików 20 października 1939 r. pod zarzutem, jakobym miał należeć do tajnej organizacji polskiej, przechowywać broń i planować zamach zbrojny na bolszewików. Osadzono mnie w więzieniu w Równem. Codziennie w nocy wołano mnie na badanie do NKWD i używano rozmaitych barbarzyńskich metod: stawiano mnie twarzą do ściany czy muru, z tyłu repetowano broń; bito mnie kolbami karabinu lub rewolweru; kopano nogami; nazywano polskaja morda, pryznajś. Wywozili w nocy na rozstrzał, stawiali nad dołem, repetowali broń itp. Później dawaj nazad do NKWD, rzekomo już mają świadków i pewne dane w mojej sprawie. Pisano rozmaite fikcyjne protokoły i dawano mi do podpisania, że przyznaję się do zarzucanej mi winy i [nieczytelne]. Kiedy odmówiłem podpisania protokołu, bito mnie i kopano i mówiono: Polskaja morda, ty chotieł budowat Polszu od morza do morza. Bolsze ty swojej Polszy nie uwidzisz! Tak mnie bito sześć tygodni.

W ostatnim dniu badania zaczęto mnie badać i bić, później odwrócono mnie twarzą do muru, z tyłu pytano mnie: „Gdzie jest twoja organizacja i magazyny broni, pryznajś, bo my uże wsio znajem ”. Gdy im odmówiłem, że nic nie wiem o żadnych organizacjach i o broni, z tyłu dano mi niespodziewany cios w głowę, tak silny, że straciłem przytomność i upadłem na ziemię. Co było ze mną dalej, nie pamiętam. Odzyskałem przytomność w celi. Byłem cały we krwi, doznałem wtenczas pęknięcia czaszki z lewej strony i pęknięcia prawego bębenka usznego oraz [miałem takie] sińce na całym ciele, że nie mogłem wcale leżeć. Zacząłem głodówkę. Siedem dni leżałem w bólach i w głodzie, na ósmy dzień wzięto mnie do szpitala więziennego, gdzie przeleżałem trzy miesiące. 25 marca wywieziono mnie z rówieńskiego więzienia do Rosji, do więzienia w Dniepropietrowsku. Wieziono nas 11 dni w wagonach towarowych, po 40 ludzi, głodnych. Dawano nam raz na dzień 400 g chleba i śmierdzące solone ryby. Wody – jedno wiadro na wagon na dobę. Ludzie mdleli z głodu i z pragnienia.

Pobyt w więzieniu w Dniepropietrowsku. Po przybyciu do nowego więzienia spędzili cały transport na korytarz przybocznego więzienia, tak że obrócić się nie można było, tak ciasno. Kilkunastu ludzi udusiło się przez noc. Po trzech dniach wsadzono mnie do pojedynki, tam siedziałem do ogłoszenia mego wyroku.

10 sierpnia w nocy zawołali mnie do kancelarii więziennej i ogłoszono mi, że osoboje sowieszczanije w Moskwie postanowiło, statiom 58, punkt 6, punkt 10 i 12, na 12 let prinuditielnych łagernych rabot na Siewieru. Na drugi dzień nastąpił wyjazd z Dniepropietrowska do Charkowa, w warunkach takich samych jak z Równego. Po przybyciu do Charkowa nie było miejsca wewnątrz więzienia z powodu przepełnienia, więc zakwaterowaliśmy się na dziedzińcu pod gołym niebem. Po trzech tygodniach załadowano nas do wagonów towarowych i wywieziono do Kotłasu, na Północ. To był główny zborny punkt. Tam nas obrabowano z naszych łachów i butów. Po czterech tygodniach zaczęto nas rozwozić po całej Północy. Załadowano nas na barkę i wieziono rzeką Siewierna Dwina, a później na Wyczegdę i tą rzeką dowieźli nas do Ust- Wyma, na punkt zborny. Stamtąd 60 km do Kniaź-Pohost autami, a z Kniaź-Pohost pociągiem do Uchty i w Uchcie dostałem przydział do 2. sowchozu. W tym sowchozie byłem aż do 28 września 1941 r. Pracowałem w lesie, na sianokosach, w rzeźni – rozmaita robota. Normy nam dawano tak duże, że nikt nie był w stanie wyrobić. Jeść nam dawali śmierdzące ryby i owies.

Po zwolnieniu mnie z obozu 28 sierpnia 1941 r. wywieźli nas przymusowo do Syktywkaru, to jest stolica Komi ASRR, tam nam dali pracę w lesie, ale jeść i płacić nie było komu. Pod groźbą rzuciłem pracę i na piechotę uciekłem stamtąd 360 km do stacji Muraszy, a stamtąd pociągami i żebraniem dostałem się aż do Turkiestanu i w Środkowej Azji przebywałem w Turkiestanie [nieczytelne] aż do lutego.

24 lutego [1942 r.] wstąpiłem do polskiej armii, do 9 Dywizji Piechoty w Margilonie.