Eugeniusz Rutkowski
kl. IV
Wspomnienia zbrodni niemieckich
Do naszej wioski zjechali Niemcy, zrabowali bydło, owce, świnie i wzięli czterech gospodarzy do obozu. W sąsiedniej wsi zamordowali dwóch gospodarzy. Jednemu z nich zabili dwóch synów i ich kolegę. Mordowali ludzi w okrutny sposób. Palili wsie, a gdy ludzie uciekali przed ogniem, to strzelali do nich. Kogo nie zabili, to [te osoby] psy dogryzały, a małe dzieci [Niemcy] wrzucali do ognia. W parafii Trzczów [Tczów] spędzili 90 osób pod kościół. Rozebrali wszystkich do naga, ułożyli w rzędzie, deptali po nich i bili karabinami, a psy szarpały ich ciała. Wykopali jeden wielki grób, poustawiali tych ludzi przy nim i wybili co do jednego. W Radomiu postawili sobie na Polaków szubienicę. Wieszali na niej po czworo [ludzi] lub do siedmiu osób dziennie. Trwało to przez trzy miesiące. Za Skaryszewem przywieźli 24 Polaków z różnych wiosek, ustawili ich pod karabinami. Polacy widzieli, że [grozi im] śmierć. Jeden z nich krzyknął: „Uciekajmy, bracia, kto może!”. Uciekło dziesięć osób, 14 zostało zabitych. Za jednego Niemca, który zginął we wsi Ranachów, zamordowano w Karolinie 50 Polaków. W Kazanowie 25 Polaków poniosło haniebną śmierć. Pochowali [ich] razem z 25 Żydami. Polaków układali na spód, a Żydów na wierzch. Do Ciepielowa zabierali ludzi z wiosek, zabijali dziennie od trzech do sześciu osób. Potem wszystkich w mogiłach spalili elektrycznością [sic!].