St. strz. Władysław Gąsior, ur. 2 lutego 1906 r., Opałkowice, pow. Kraków, robotnik.
25 października [sic!] 1939 r. zostałem zabrany do niewoli dziesięć kilometrów od Włodzimierza Woły[ń]skiego. Tam nas otoczono wkoło bronią maszynową i wezwali naszych dowódców do złożenia broni. Następnie ustawiono nas w kompanie i pod strażą żołnierza sowieckiego popędzono nas do miasta. Po przypędzeniu na stację we Włodzimierzu Woły[ń] skim kazano nam wsiadać do wagonu. Po załadowaniu całego pociągu wyruszyliśmy w kierunku wschodnim. 26 października [sic!] staliśmy na dworcu w [Z]dołbunowie cztery dni, tam mi nie dawano nic do jedzenia. Powiedziano nam, że wszyscy będziemy odesłani pociągami do miejsca zamieszkania i ogłoszono, żeby się zbierać, każdy w swoje grupy i wyznaczyli miejsca, w którym kierunku będą odchodziły pociągi. Wydawano przepustki w stronę Wilna, Lidy, Lwowa, Krakowa. 27 października [sic!] wydawano przepustki. Którzy te przepustki otrzymali od Sowietów, to poszli do swoich domów. 28 października [sic!] odjechaliśmy do Szep[i]etówki, na tereny sowieckie. Tam wyładowano nas z wagonów i obozowaliśmy w ich koszarach i tam dano nam po pierwsze wygodne spanie na betonie, wyżywienie: raz dziennie jeden chleb na cztery osoby i pół litra kaszy jaglanej. Takie wyżywienie dostawaliśmy przez 14 dni. Po tym czasie ustawiono nas dziesiątkami i obstawiono bojcami, co piąty z karabinem maszynowym, naczelnik konwoju wydał rozkaz „na wprost marsz” i prowadzono nas do granicy Polski.
W czasie marszu nie pozwalano nam pić wody. Ludność ich była przychylna do nas, widać było ich szczerość, bo nawet nie patrząc na konwój dochodzili do nas z wodą.
Po przekroczeniu granicy skierowali nas do miejscowości na naszych ziemiach polskich. W Hoszczy koszary Korpusu Ochrony Pogranicza zamienili na łagier wojennoplennych i powiedziano mi, że będę pracował na przymusowych robotach przy budowie szosy i tak się stało. Ja pracowałem przy biciu kamieni i tam pozbyłem się jednego oka. Po wypadku wyjechałem do szpitala, który mieścił się w mieście Równe, ul. Słowackiego 6, dawniejsza lecznica lek. Romskiego, i tam mnie leczono pod opieką lekarza warszawskiego, okulisty Szapira. Po wyleczeniu zabrano mnie do łagru Hoszcza, z Hoszczy wyjechałem do Tudorowa i tam byłem do stycznia 1941 r., z Tudorowa wyjechałem do Wołoczesk [Wołoczysk] i tam byłem do 12 maja 1941 r., w maju wyjechałem na tereny polskie miejscowość Pod Wołoczyk [Podwołoczyska] i tam pracowałem przy robotach ziemnych aż do wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej. Z Podwołocz[y]sk wywieziono mnie do Sowietów, miejscowość Starobielsk i tam wstąpiłem w szeregi polskie i jestem cały i zdrowy i dumny, że jestem żołnierzem Polski.
8 marca 1943 r.