Kap. Kazimierz Gałuszewski, ur. 4 marca 1899 r., wieś Budy, pow. Bielsk Podlaski, woj. białostockie, gajowy, wyznania rzymskokatolickiego, żonaty, jedno dziecko.
10 lutego 1940 r. zostałem wraz rodziną aresztowany przez NKWD i wywieziony do nowosybirskiej obłasti, tisulski rejon, w tajgi Sybiru, do kopalni złota.
Podróż trwała od 10 lutego do 11 marca 1940 r. Wieziono w zamkniętych towarowych wagonach od 50 do 70 osób. Nie pozwalano wyjść z wagonu nawet po wodę, a trochę wody wydawano raz na kilka dni, tak że ludzie mdleli z pragnienia. Po dowiezieniu na miejsce, posiołek Gramatucha, umieszczono nas po kilkanaście dusz w małych i zimnych barakach i tam pędzono do prac do kopalni, mokrych i zimnych, celem wydobycia rudy przy świetle od kopciucha naftowego. Woda tak ciekła z góry, ścian i dołu, że za dziesięć minut [człowiek] nie miał na sobie suchej nitki. I tak w brudnej i zimnej wodzie musiał być przez dziesięć godzin pracy. Norma tak była wysoka, że nie można było zarobić na wyżywienie, musowo było sprzedać ostatnie ubranie.
Listy z Polski otrzymywałem i pomoc do przeżycia, lecz było to tak mało, że z powodu braku wyżywienia umarło mi dwóch synów: pięcio- i dziesięcioletni.
Zamieszkiwało tam dziesięć rodzin, ok. 500 dusz, od 11 marca [1940 r.] do września 1941 r.
Mówiło nam NKWD, że my jesteśmy przywiezieni tu na wieczność i tak jak ucha przez lusterko nie obaczymy, tak Polski więcej widzieć nie będziemy.
We wrześniu [1941 r.] ogłoszono nam, że jesteśmy wolnymi grażdanami, wydano udostowierienija i władze sowieckie wskazały obłasti, kto chce, może wyjechać. Lecz my dowiedzieliśmy się, że w Bozułuku [Buzułuku] organizuje się armia polska. Zwracaliśmy się do władz sowieckich, aby nam udzielono pomocy w wyjeździe tam, lecz nam odmówiono. Postanowiliśmy sprzedać, co kto ma ostatniego, i jechać własnym kosztem do Bozułuku [Buzułuku]. Dojechałem do stacji Czkałow i tam nie pozwolono jechać do Bozułuku [Buzułuku], skierowano na Taszkient [Taszkent]. W Taszkiencie [Taszkencie] nie pozwolono wysiadać i wieziono dalej na południe. Dojechałem do stacji Kotta-Kurgan [Kattakurgan], tam wysiadłem i zamieszkałem w tym miasteczku do 29 kwietnia 1942 r. Tego dnia zgłosiłem się na komisję w Kiermine [Kermine] i wstąpiłem do armii polskiej.
Żona i córka Janina są na terenie Persji.