Strz. Tomasz Futerek, rocznik 1899, rolnik, żonaty.
Po zmobilizowaniu w 1939 r. zostałem wcielony do 2 Pułku Artylerii Ciężkiej. 19 września 1939 r. zostałem wzięty przez bolszewików do niewoli we Włodzimierzu [Wołyńskim]. Po wzięciu do niewoli bolszewicy przez dwa tygodnie pod konwojem pędzili nas pieszo do miejscowości Szepietówka. Szło nas jeńców ok. dwóch tysięcy. Przez dwa tygodnie dali nam tylko dwa razy jeść. Podróż była tak straszna i męcząca, że żołnierze padali z głodu i wycieńczenia, a bolszewicy do leżących przykładali bagnet i bezlitośnie pędzili dalej. Kto żywy dotarł do Szepietówki, to tam już było lżej, bo bolszewicy załadowali nas do wagonów towarowych i, nie dając pożywienia, wywieźli do Nowogradu [Nowogrodu Wołyńskiego]. Podróż na głodno trwała ok. dwóch dni. W Nowogradzie [Nowogrodzie Wołyńskim] byliśmy przez miesiąc. Pożywienie dawali nam raz na dobę, pół litra zupy. Z Nowogradu [Nowogrodu Wołyńskiego] wywieziono cały obóz, ok. pieciu tysięcy jeńców, do Donbasu. Podróż w zamkniętych wagonach towarowych po 80 osób. Odczuwało się brak wody i pożywienia, ludzie mdleli. Podróż ta trwała pięć dni. W Donbasie, gdyśmy przyjechali, to bolszewicy zamiast dać nam jeść, wszystkich skierowali do łaźni.
W Donbasie wszystkich jeńców zatrudniono w kamieniołomach. Jest to bardzo ciężka praca. Wyżywienie, jak na państwo sowieckie, było dobre, bo trzy razy na dobę dostawaliśmy zupę z kaszą i po 300 g chleba. Praca ta trwała do maja 1940 r. Zakwaterowanie w murowanych barakach. Pomoc lekarska możliwa, tzn. ciężko chorych zabierali do miejscowego szpitala.
Życie i praca były znośne tylko dla ludzi wytrwałych, bo słabi nie wytrzymywali [nieczytelne].