ANDRZEJ JARZĘBSKI


St. sierż. Andrzej Jarzębski, ur. w 1896 r., rolnik osadnik wojskowy, wieś Weteranówka, gm. Białozórka, pow. Krzemieniec, woj. wołyńskie, żonaty.


10 lutego 1940 r. zostałem aresztowany przez władze NKWD wraz z rodziną składającą się z żony i trojga dzieci. W czasie aresztowania przeprowadzono u mnie rewizję za bronią i wszelkimi dokumentami, wszystkie książki i dokumenty wszelkiego rodzaju zostały porwane i spalone przez politruka, żołnierza ZSRR. Dostałem rozkaz zbierania się pod karabinem, nie pozwolono mi oddalić się z mieszkania ani na krok. Chociaż rodzina była w pobliżu, nie pozwolono mi się z nią pożegnać. W ciągu 20 min zmuszony byłem opuścić swoje mieszkanie i odstawiono mnie wraz z moją rodziną na stację kolejową Łanowce, tam nas załadowali do wagonów towarowych i zamknęli.

Trzeciego dnia wyruszyliśmy na południową część Uralu w głąb lasów w obłasti mołotowskiej, rejon krasnowiszerski, posiołek Pieszczanka. Przybyliśmy na miejsce 3 marca 1940 r., tego samego dnia zbadał nas lekarz ZSRR, który nadał kategorie zdrowia do pracy i rozkwaterowano nas po domkach. Do każdego domku przeznaczono nas od 14-18 [osób]. 6 marca przeznaczyli nam instruktorów do wykonywania pracy leśnej i wysłali nas na pracę w las. Wraz z żoną i córką (lat 17) pracowaliśmy ciężko, żeby zapracować na ten kawałek chleba, który nam był przeznaczony do kupienia na kartkę: po 800 g na dzień na jednego pracującego ciężko człowieka, a na niepracującego 400 g dziennie. Norma wyznaczona była 7 kubometrów, za jeden mieliśmy płacone od 80-120 kopiejek, zależało od materiału.

Stosunek NKWD był bardzo nieżyczliwy. Informacje o Polsce były bardzo fałszywe, zawsze twierdzono, że Polska już nigdy nie powstanie, tu musimy na Uralu pomrzeć i dzieci nasze [brak] dzieci szkoła była na miejscu, dzieci przymusowo [brak] po rusku i tłumaczono im, że Boga nie ma.

Pomoc lekarska dla chorych była bardzo mała z powodu braku lekarstw. Do szpitala odwożono chorego wtedy, kiedy już był konający. Najwięcej umierało ludzi w młodym wieku.

Ubrania nam nie dawano, każdy musiał w swoim chodzić. Niektórzy ubrania do pracy mieli zbyt liche na takie mrozy, jakie tam panowały. Ludzie odmrażali ręce, nogi, twarze, a do pracy byli zmuszani, chociaż mróz był poniżej 40 stopni. Aresztowania odbywały się często, przeważnie oficerów polskich, których poaresztowano i wywieziono z posiołka nie wiadomo dokąd. Aresztowano mjr. Bronisława Berwida, kpt. Artura Olbstorskiego i wielu innych.

Po uzyskaniu amnestii nie chciano nas zwolnić, swoimi własnymi siłami opuściliśmy posiołek i dostaliśmy się do rzeki Wisiery [Wiszery], skąd wyjechaliśmy barżą do rzeki Kamy, Kamą do Wołgi, na której władowaliśmy się na wielki statek i przybyliśmy do Kołbyszewa [Kujbyszewa], tam nas wyładowali i wyjechaliśmy do rzeki Amu-darii. Rzeką [nieczytelne] dojechaliśmy do Turkula [Turtkulu] pod Nukusem, tam spędziliśmy 21 dni i NKWD odesłało nas z powrotem do [nieczytelne], skąd wyjechaliśmy do stacji kolejowej Karakul [Karakub], stąd nas rozesłano na kołchozy, gdzie przebywałem do 1 sierpnia 1942 r. 6 sierpnia wraz z rodziną wyjechałem do Iranu. Takim sposobem 14 września 1942 r. dostałem się do polskiej armii.

Miejsce postoju, 8 marca 1943 r.