JAN RYBAK

1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):

Sierż. Jan Rybak, 41 lat, urzędnik kolejowy, żonaty, dwoje dzieci.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

Aresztowany 30 października 1939 r. pod zarzutem rzekomego sabotażu z 15 października 1939 (pociąg nr 1206 z Podwołoczysk do Wołoczysk), uchylanie się od wykonywania obowiązków służbowych na stanowisku dyżurnego ruchu, rzucenie pod nogi sowieckiego naczelnika węzła Szczygłowa służbowej czerwonej czapki i latarki sygnałowej. Krytykowanie zarządzeń i eksploatacji kolei. Przetrzymywanie pociągów z ropą i wojskiem na stacji Podwołoczyska. Odmówienie podpisania protokołu na okoliczność wykolejenia się wagonów, który został sporządzony przez sowieckiego naczelnika stacji Habita i zastępcę tegoż Łukaszowa. Skierowanie pociągu nr 1203 z Wołoczysk na tor magazynowy, na skutek czego został uszkodzony (zerwanie komina i prawego cylindra) parowóz serii Szcz (Щ). Przynależność do polskich organizacji: Polskiej Organizacji Wojskowej, „Strzelca”, Towarzystwa Szkoły Ludowej, Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, Kolejowego Przysposobienia Wojskowego, zawodowego Związku Kolejowców Polskich oraz Obozu Zjednoczenia Narodowego i piastowanie w tych organizacjach mandatów członka zarządu. Za rzekomą współpracę z Oddziałem II Korpusu Ochrony Pogranicza i Policją Państwową. Do mojej osoby zastosowano art. 54, par. 9 i 13 ukraińskiego kodeksu karnego.

3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:

W Tarnopolu było więzienie polskie, a w Magnitogorsku (południowy Ural) więzienie sowieckie.

4. Opis obozu, więzienia:

W Tarnopolu było więzienie polskie, przy ul. Mickiewicza, budynek murowany o podłogach drewnianych, wystawiony przez Rosjan jeszcze w 1813 r. Warunki mieszkaniowe okropne – w celi czteroosobowej w 1941 r. mieszkało nas 27 osób. Dawał się odczuć wielki brak powietrza. Jedyne okno Sowieci zasłonili koszem. Wewnątrz celi znajdował się kubeł, który bardzo cuchnął i zanieczyszczał powietrze. Kubeł opróżniano tylko dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Przez całą zimę 1939–1940 r. łaźnia nie była uruchomiona. Bieliznę osobistą prano w celi, każdego dnia inny więzień. Na skutek braku dezynfektora dokuczały nam bardzo insekty. U jednego więźnia, niejakiego Jana Kota, kolejarza z Podwołoczysk, naliczono i uśmiercono 118 sztuk. W porze letniej odczuwaliśmy silny brak wody. Spaliśmy bezpośrednio na podłodze i tylko na jednym boku (z braku miejsca). Gdy chcieliśmy zmienić pozycję, to robiliśmy to na komendę (wszyscy razem). W porze zimowej 1939–1940 r. na przechadzkę w ogóle nas nie wyprowadzali. Później zaś co drugi dzień po dziesięć minut dziennie (teoretycznie). W zasadzie spacery trwały krócej. Więzienie było strzeżone przez strażników przy pomocy psów (wilczurów). Strzyżenie zarostu i włosów wypadało średnio co dwa, trzy tygodnie. Fryzjerem był polski Żyd z Tarnopola, który czy to z powodu nienawiści do nas, czy też z braku dobrej maszynki do strzyżenia – bardzo szarpał i wyrywał włosy. Na zwróconą mu uwagę, by ostrożniej wykonywał swoje czynności, odpowiadał po sowiecku: „Mieliście już czas przyzwyczaić się do takiego strzyżenia”. Jednego razu tak niemiłosiernie znęcał się nad moją brodą, że nie wytrzymałem i z do połowy ostrzyżoną uciekłem na swoje miejsce, za co mnie fryzjer oskarżył przed naczelnikiem więzienia, że jestem krnąbrny i za dużo [nieczytelne]. Nazwiska tego fryzjera nie pamiętam.

Z początku dawali nam polską więzienną bieliznę, a później z braku zapasu zupełnie nie otrzymywaliśmy, a chodziliśmy aż do zdarcia swojej, gdy się zaś bielizna zużyła zupełnie, to więźniowie chodzili bez bielizny.

W Magnitogorsku, południowy Ural, obłast czelabinskaja – więzienie stało na wzgórku, ok. sześciu kilometrów za miastem, żelbetonowe, z czterema wieżyczkami dla strażników, w nocy oświetlone reflektorami. Podłogi w większej części betonowe. Przepełnienie większe aniżeli w Tarnopolu. Łaźnia i dezynfekcja co dziesięć dni. Insektów nie było. Spacery codziennie po ok. 30 min. Bardziej chorzy spali na łóżkach pod kocami. Wody przegotowanej wystarczało. Kubły wypróżniane dwa razy dziennie i dezynfekowane chlorem (wapnem chlorowanym).

W tarnopolskim więzieniu przebywałem od 30 października 1939 r. do 1 lipca 1941 r., zaś w więzieniu magnitogorskim od 4 sierpnia 1941 r. do 18 stycznia 1942 r. Czas od 1 lipca do 4 sierpnia 1941 r. zszedł nam na podróży do Rosji, która jest dla mnie bardzo pamiętna z powodu ciężkich warunków. Mianowicie od chwili wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, tj. od 22 czerwca 1941 r., wszystkich Ukraińców odłączyli od nas i umieścili w osobnych celach. Od tego czasu Tarnopol był codziennie bombardowany przez Niemców. Co gorsze dla nas było, to okoliczności, że Sowieci umieścili artylerię przeciwlotniczą na podwórzu więziennym, na skutek czego byliśmy narażeni na poważne niebezpieczeństwo zbombardowania więzienia.

Z końcem miesiąca Sowieci zorganizowali ewakuację więzienia i codziennie wysyłali jeden transport.

Nas ewakuowali 1 lipca. Transport podzielono na cztery grupy, było nas ok. dwa tysiące. Rano przed godziną czwartą wyprowadzili nas na podwórze więzienne i kazali klęknąć na ziemi. Po wyprowadzeniu wszystkich otoczono nas konwojem (żołnierzami NKWD, bardzo niedobrzy ludzie) i rozpoczęto pochód w kierunku Podwołoczysk. Ulice Tarnopola były zatarasowane wojskiem i czołgami. Jeszcze na ulicach Tarnopola byłem zupełnie wyczerpany i zostałem w tyle grupy. Wówczas strażnicy zaczęli mnie bić kolbami karabinów, odebrano mi moje zawiniątko z bielizną, kocem i chlebem oraz płaszcz i rzucono na ulicę. Ulżyło mi trochę ciężaru i poszedłem dalej. Ci, którzy opadali z sił i nie mogli nadążyć, byli niemiłosiernie bici, a nawet dobijani bagnetami. Do Podwołoczysk doszliśmy, z kilkoma odpoczynkami, pod wieczór, tam zanocowaliśmy i rano poprowadzono nas do Wołoczysk, zawagonowano po 45 osób do małego wagonu bez górnego piętra, drzwi i okna pozamykano i przez sześć dni nie otwierali i nie dali nam ani wody, ani też pożywienia. Po sześciu dniach w [nieczytelne] dali nam po pół szklanki niby to zupy. Ogółem pożywienie marne, dostawało się na dzień albo stu gramów chleba, albo szklankę zupy, albo dwie łyżki cukru, albo dwadzieścia małych rybek (tiulki). Z powodu głodu ja osobiście swoją potrzebę fizjologiczną załatwiłem dopiero w 17. dniu naszej podróży, a koledzy moi nawet jeszcze później. Wodę dawano nam w bardzo małej ilości wprost z rowów i przydrożnych kałuż, na skutek czego zapadliśmy na dyzenterię. Śmiertelność w pociągu po dwie–trzy osoby dziennie.

5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:

Do końca 1939 r. sami Polacy, wojskowi, policjanci i kolejarze z art. 54. Poziom umysłowy średni, moralny nad wyraz wysoki. Stosunki koleżeńskie, a w niektórych wypadkach nawet braterskie. Od 1940 do 1941 r. ogromny napływ Ukraińców, z których część była wrogo nastawiona do Polaków, jak i do otoczenia, reszta lojalna (art. 54). W Magnitogorsku od 4 sierpnia 1941 r. narodowość mieszana: Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Rumuni i Sowieci. Z wyjątkiem Polaków wszyscy germanofile.

6. Życie w obozie, więzieniu:

Pobudka [o godz.] 5.00, spać – 21.00. Śniadanie – chleb i woda gotowana [o godz.] 6.00, obiad – zupa o [godz.] 12.00, kolacja – zupa o 18.00. Rano i wieczorem sprawdzanie stanu więźniów. Chleb do czasu wojny niemiecko-sowieckiej 650 g, od wojny 400 g. Zupy bardzo rzadkie. Głód i wycieńczenie ogromne. Ubranie własne, naprawiane igłami własnego przemysłu z drutu; nici ze skarpetek. Życie koleżeńskie z Polakami i niektórymi Ukraińcami dobre. Kulturalne też, wykłady speców na różne tematy.

W Magnitogorsku Ukraińcy dokuczali nam bardzo przy każdej sposobności. W naszej celi był służbista Ukrainiec polski, inżynier drogowy z Tarnopola, niejaki Sorokowski, który nam kradł nasze rzeczy żywnościowe, wyznaczał nam miejsce tuż przy kuble, a niektórych nawet bił. Zmarłym w celi zabierał ubrania, a później sprzedawał za chleb. Gdyśmy się upominali u władz więziennych o podwyższenie racji żywnościowych, to nam odpowiadano, że w mieście wolni ludzie i tego nie mają.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Badany z 14 na 15 grudnia 1939 r. przeszedłem okropne tortury. Wybito mi kolbą rewolweru dwa zęby, kopano mnie końcem (szpicem) buta w kość ogonową, kantem dłoni uderzano w kark, bito pięściami, wyciorem od karabinu i pałką gumową. Traciłem kilkakrotnie przytomność, krew płynęła mi ustami, nosem i uszami. Całą noc znęcali się nade mną, wymuszając tym sposobem obciążające zeznania. Po torturach trzymali mnie w NKWD bez wody i jedzenia cały dzień i następną noc dopiero nad ranem 16 grudnia 1939 r. odwieźli mnie do więzienia. Byłem przesłuchiwany 33 razy. Znęcali się nade mną naczelnik kolejowego NKWD w Tarnopolu mł. lejtnant Machraze, mł. lejtnant Fiedorow i lejtnant Iwanow. Propaganda komunistyczna ogromna, jednak znaliśmy ich dobrze i nie wierzyliśmy im. O Polsce wyrażali się ohydnie.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

W Tarnopolu opieka lekarska i szpital były, ale z braku lekarstw nie mogli nam dużo pomóc. Torturowanymi w ogóle nie opiekowano się. W Magnitogorsku większa opieka i szpital, ale z powodu wycieńczenia śmiertelność była ogromna. Jednak wszystkich nazwisk nie pamiętam. Pamiętam tylko mego zmarłego przyjaciela, który zmarł na skutek wycieńczenia: Mieczysław Czerwiński z Podwołoczysk, zmarł w Magnitogorsku 11 sierpnia 1941 r.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?

Listów od rodziny nie otrzymywałem. Od później aresztowanych Polaków dowiedziałem się, że moją rodzinę: żonę Anastazję oraz synów Tadeusza i Tytusa wywieźli 13 kwietnia 1940 r. do Kazachstanu.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?

Po ponownym przesłuchiwaniu w Magnitogorsku i z braku dowodów mojej winy wypuszczono mnie z więzienia 18 stycznia 1942 r. Udałem się bezpośrednio do Kermine w Uzbekistanie, obłast bucharskaja i 1 lutego 1942 r. zarejestrowałem się do polskiej armii, do 7 Dywizji Piechoty.

Miejsce postoju, 23 lutego 1943 r.