Szer. Stanisław Ślesarczyk, zam. w woj. białostockim, pow. wołkowyski, wieś Moczulno [Moczulna].
Po wkroczeniu wojsk sowieckich na terytorium Polski, rozpoczęli gospodarkę swoją metodą. W pierwszym rzędzie zaczęli aresztować oraz wywozić rodziny osadników, zamożnych gospodarzy. W 1941 r. odbył się pobór trzech roczników do wojska sowieckiego. Podczas tego poboru zostałem uznany przez komisję za zdolnego oraz wcielony do wojska. Po kilku dniach dostałem powołanie i zawieźli mnie do Woroneża. Tu zostałem przydzielony do łączności, przez dwa miesiące odbywały się szkolenia.
Po rozpoczęciu się wojny między Niemcami a Sowietami wszystkich Polaków przewieźli do Orła, tu po dniu dostaliśmy ryby słonej i chleba, stąd zawieźli nas do Prosnicy. Tu zostaliśmy rozdzieleni na grupy oraz [dostaliśmy] dowódcę NKWD-zistę. NKWD kilka razy wzywało nas na przesłuchanie. Na drugi dzień zawieźli nas na budowę lotniska, gdzie wykonywaliśmy roboty ziemne.
Spaliśmy w namiotach na ziemi. Za wykonywane roboty otrzymywaliśmy tylko marne jedzenie: 60 dag chleba i trzy razy dziennie rzadkiej zupy. Za 12 godzin pracy dostawaliśmy 60 dag chleba, zaś gdy kto wyrobił normę, dostawał 80 dag. Po miesiącu pracy na lotnisku przydzielili nas do innej roboty, do rozbierania cerkwi. Z początku nie zgodziliśmy się, gdyż nie pozwalało nam sumienie, ale pod groźbą musieliśmy. Czterech z nas, którzy nie chcieli przystąpić do tej pracy, z miejsca aresztowali.
Następnie po jakimś czasie wywieźli nas do miasta Tajgił [Niżny Tagił] na Uralu. Tu w czasie mrozu 40 stopni kopaliśmy rowy oraz [wykonywaliśmy] inne roboty ziemne. Mieszkaliśmy w ziemiankach, które rzadko były opalane.
Wreszcie stąd przewieźli nas do Ługowaja [Ługowoje], gdzie później zaczęło się formować wojsko polskie. Przez mobilizację powszechną zostałem zwolniony z przymusowych prac i wstąpiłem do wojska polskiego.