Plut. Józef Wołoszczuk, ur. 20 października 1898 r., 55 Pułku [Piechoty] armii austriackiej [austro-węgierskiej], osadnik wojskowy, pow. łucki, żonaty, czworo dzieci.
10 lutego 1940 r. zostałem wywieziony wraz z rodziną do woj. [obwodu] archangielskiego, pow. [rejon] Solwyczegosk [Solwyczegodzk], Kopytowo. Po przyjeździe natychmiast wzięto nas do pracy. W grudniu 1940 r. przwieziono nas do Riabowej [Riabowa], gdzie byt trochę się poprawił. Ze względu [na to], że było nas 20 rodzin, mieszkaliśmy razem w jednym budynku. Zarobki były marne, tak że trudno było wyżyć z pieniędzy zarobionych. W czasie wyjazdu sprzedałem futro i ubranie za pięć tysięcy rubli, które oczywiście mi się bardzo przydały. Przez cały czas pobytu w Rabowej [Riabowie] pożyczałem pieniądze na wyżywienie biedniejszym, a niemogącym pracować. Komendant NKWD był srogi i niemożliwy, nazywał się Supnianowski.
W sierpniu 1940 r. [sic!] zostaliśmy zwolnieni i wraz z rodziną wyjechaliśmy do Uzbekistanu. W kołchozach pobyt nasz był godny pożałowania. Po trzy, cztery dni nie dawano nam absolutnie nic z prowiantu, a nawet za pieniądze trudno było kupić coś do jedzenia. W lutym 1941 r. [sic!] wstąpiłem do armii polskiej w Kermine.