Sierż. Wacław Wawernia, 49 lat, z zawodu policjant, przodownik Policji Państwowej, żonaty.
7 września 1939 r., będąc komendantem posterunku Policji Państwowej w Jedwabnem, pow. łomżyński, wskutek działań wojennych wraz z załogą posterunku na polecenie swych władz dołączyłem do oddziału i 19 września tegoż roku wraz z oddziałem zwartym przekroczyłem granicę litewską.
Na Litwie byłem internowany i przebywałem w koszarach w Połądze i w Wiłkowyszkach [Wyłkowyszkach].
12 lipca 1940 r., po zajęciu Litwy przez władze sowieckie, wraz z innymi internowanymi byłem wywieziony przez Sowietów do ZSRR do obozu w Kozielsku.
Po drodze byliśmy otoczeni przez straże sowieckie konne i piesze, które uprzedziły nas, że przy najmniejszym niewłaściwym ruchu z naszej strony użyją broni.
Ulokowano nas po 45 ludzi w każdym wagonie i jako pożywienie dano nam śledzie i słoną suszoną rybę, a wody mimo próśb nie dawano. Ludzie zamknięci w wagonach mdleli z pragnienia, a chorym żadnej pomocy w drodze nie dawano.
Po naszym przybyciu 15 lipca 1940 r. do obozu w Kozielsku umieszczono mnie wraz z innymi internowanymi w budynkach poklasztornych.
Ogólnie w obozie kozielskim było ok. czterech tysięcy osób, Polaków, szczególnie oficerów różnych stopni, podchorążych, policjantów, Straży Granicznej, podchorążych i żandarmów.
Warunki mieszkaniowe i wyżywienie w obozie oraz higiena były możliwe.
Szeregowych przeważnie każdego dnia używano do pracy wewnątrz obozu, a dorywczo pod silną strażą, do robót poza obozem. Żadnego wynagrodzenia za pracę ani też ubrania nam nie dawano.
Życie koleżeńskie zamkniętych w obozie Polaków, poza jednostkami, było możliwe. Kultura i oświata polska internowanym Polakom była niedostępna.
Stosunek władz NKWD do Polaków był zły. Na częstych badaniach groźbą terroru w stosunku do mej rodziny pozostałej w kraju zmuszano mnie do wyjawienia osób znanych mi jako lojalni Polacy, a gdy odmówiłem żandarmom NKWD, to grożono mi rozstrzelaniem albo zsyłką na Północ.
Propaganda komunistyczna wśród zamkniętych w obozie kozielskim Polaków była siana przez NKWD na zebraniach i w postaci filmów kinowych.
Pomoc lekarska i szpitalna była możliwa.
Łączności z krajem przez pierwszych sześć miesięcy nie mieliśmy. Po tym czasie zezwolono nam pisać listy do rodzin w kraju. Trzeba było być wyróżnionym przez NKWD, żeby otrzymać list z kraju. Listów z kraju władze NKWD w większości nie doręczały zamkniętym w obozie Polakom. Przez cały czas przebywania w obozie w Kozielsku otrzymałem jedną pocztówkę z kraju od córki, z 4 marca 1941 r.
Gdy jako już skazaniec 9 czerwca 1941 r. stałem z grupą innych Polaków skazanych przez władze sowieckie na placu obozu w Kozielsku, doręczono mi zawiadomienie stacji kolejowej osobowej w Moskwie z 24 kwietnia 1941 r., że na mój adres z kraju, z Bielska Podlaskiego, na kwit N 103174 nadeszła przesyłka wagi 14 kg. Zawiadomienie to NKWD rozmyślnie doręczyło mi za późno, gdyż posyłki tej i tak wcale nie otrzymałem i nie wiem, co się z nią stało.
Z zemsty przeciwko mnie jako policjantowi polskiemu władze sowieckie wywiozły z kraju do ZSRR 20 czerwca 1941 r. moją żonę z dziećmi, teściów i szwagierkę.
9 czerwca 1941 r. wraz z innymi skazanymi przez władze sowieckie Polakami zostałem wywieziony na przymusowe roboty na Płw. Kolski, gdzie przybyłem w lipcu tegoż roku.
Na miejscu skazania w miejscowości Panoja [Ponoj] na płw. Kola warunki były bardzo złe. Zmuszano nas do pracy ziemnej przy budowie lotniska i dróg po 12 godzin na dobę.
Wyżywienie dawano nam bardzo złe. Warunki (lekarskie) mieszkaniowe i higiena były niżej krytyki.
14 lipca 1941 r., po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej, wszyscy Polacy zostali wywiezieni z płw. Kola do obozu w Suzdalu, gdzie przybyliśmy 27 lipca 1941 r.
Po zawarciu umowy polsko-sowieckiej 24 sierpnia 1941 r. wstąpiłem do armii polskiej.
Miejsce postoju, 4 marca 1943 r.