Kazimierz Bugaj
kl. IV
1946 r.
Chwila dla mnie najbardziej pamiętna z czasów okupacji
Pewnego dnia poszedłem do szkoły o godz. 10.00. Zabawiłem się chwilkę obok szkoły, a potem wszedłem do klasy. Gdy zaczęliśmy [się] uczyć, to przejechał pełny samochód Niemców, a za nim taksówka, w niej też [było] pełno Niemców. Ten samochód i taksówka zajechały przed nasz [dom] i stanęły. [Żołnierze] obstawili całe zabudowanie. Tatuś i brat stawiali [wtedy] oborę. Przyszli do nich [Niemcy] i mówili, żeby oddali [ukrywaną] broń. Tatuś powiedział, że nawet broni [nie] widział. Oni się rozgniewali i związali tatusiowi i bratu ręce i nogi, i wrzucili [obu] na samochód. Sami zaś wrócili do mieszkania i przeprowadzali rewizję [w poszukiwaniu] broni. W mieszkaniu [i na] strychu [niczego nie znaleźli]. Poszli szukać [więc] broni do stodoły. W stodole nie znaleźli żadnej broni, tylko kawałek słoniny. Przynieśli ją do mieszkania i pytali się mamusi, skąd jest [ten skrawek]. Mamusia struchlała ze strachu i nie wiedziała, co powiedzieć, bo się bała. Za to, że nie chciała nic mówić, zbili ją [mocno]. Z tej złości zabrali [też] bratu towar na ubranie i mnie rzemień na buty. Mamusia chciała wynieść tatusiowi marynarkę, ale została skopana i wepchnięta do mieszkania. [Moi bliscy] pojechali do wójta na Kadłubek. Tam stali całą noc. Na drugi dzień rano mamusia poszła do Sienna, [aby] dowiedzieć się, gdzie są [tata z bratem]. Niczego się nie dowiedziała i przyszła do domu, ale już [Niemcy] dali znać, że [nasi bliscy] są zabici. Mamusia pojechała na Gozdawę [zapytać], czy wolno pochować tatusia i brata na cmentarzu. Z Gozdawy oficer powiedział, że nie wolno [tego uczynić]. Na drugi dzień wujek ze Strzemchy i z Pragi wydostali tatusia i brata i pochowali na cmentarzu.