1. Dane osobiste:
Podporucznik Wiesław Zdziarski, ur. w 1894 r., inżynier, profesor szkół średnich ogólnych i zawodowych, żonaty, dwoje dzieci.
2. Data i okoliczności aresztowania:
Zaaresztowany 29 czerwca 1940 r. we Lwowie, przy ul. Ossolińskich 4 o godz. 2.00–4.00 w nocy, na podstawie arkusza wypełnionego na komisariacie milicji przy ul. Zielonej, że chcę wracać do miejsca zamieszkania w Warszawie. NKWD zabrało mi umeblowanie, samochód, rowery, zaś wolno było zabrać ze sobą w ciągu 20 minut po 20 kg na osobę. Milicja kontrolowała cały czas, co zabieram. Odwieziono ze 20 osób na [nieczytelne] na samochodzie ciężarowym na Dworzec Kleparowski, trzymając tam bez wyżywienia trzy dni (uzupełniano [nieczytelne]. Zaplombowanym pociągiem odwieziono [nieczytelne] na miejsce osiedlenia. Jedzenie zaczęto dawać po pięciu dniach, później [nieczytelne].
3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:
Pryłuki [?] w Maryjskiej ASRR, 26 km od Wołgi, w błotach lasów nadwołżańskich, siedem kilometrów od najbliższej wioski leśnej.
4. Opis obozu, więzienia:
Było to pół kilometra kwadratowego wyspy piaskowej otoczonej moczarami lub wydmami pogorzeliska leśnego o powierzchni wypalonej 20 km2. Domów drewnianych było ze 30. Wszystkie puste, bo ludność jakąś uprzednią, skazańczą, przesiedlono do innych uczastków leśnych. Zostawiono tylko pięć rodzin rosyjskich, kandydatów partii, w charakterze nadzorców będących nad nami. Poza tym została z nami straż w liczbie: jeden „naczelnik” i trzech „milicjantów” NKWD, którzy tu byli przysłani z innych północniejszych obozów. Wszystkie domy były w sposób zastraszający zapluskwione. Ludność [brak] spała gdziekolwiek, albo spała [?] na podłodze [brak] Ja uzyskałem zezwolenie [brak] sobie nowy budynek bani i do niego [brak] się z ośmioma innymi rodzinami. Podzieliliśmy sobie [?] izbę na cztery pokoje, po dwie rodziny w izbie, mniej więcej po [?] trzy metry kwadratowe na osobę. Drzwi i okna powstawialiśmy, dziury zaopatrzyliśmy mchem i piaskiem. Piecyk [brak] zdobywałem wielokrotnie nielegalnie. Dwa razy go zabrano [?]. Co do higieny, to wodę mieliśmy zawsze [brak] walczyliśmy ciężko i skutecznie [brak] podłogę [brak] nam [brak] skrobać. Czyniła to żona i [brak] z synem byliśmy stale na robotach od [brak] do 5.00 po południu. Wieczorem i rano trzeba było [?] przynosić, rżnąć, rąbać drzewo, suszyć ubranie, ostrzyć piły i siekiery, wystawać godzinami [brak] za chlebem, za potrawą (zupą) w stołowoj [brak] robocizny lub za zaliczeniem do raportu roboty. Co dwa tygodnie robiłem nielegalnie, a potem [brak] wyprawę 20 do 40 km po 20 do 30 kg kartofli [?], które można było otrzymać w wioskach na zamianę rzeczy. Wszyscy niemal zesłańcy byli ze Lwowa. [brak] proc. było Żydów, 50–60 proc. inteligentów. Wielu z nich to uciekinierzy z Zachodniej Ukrainy [?]. Z czasem dowiedzieliśmy się, że nas skazali [?] na pięć lat za „nielegalne przekroczenie granicy [?] sowieckiej”. Trzeba to tak rozumieć, iż Polska [?] leży w ZSSR, a my nie jesteśmy obywatelami [brak] ale za to zesłano nas. Literatury polskiej [brak] ale przeważnie tej kryminalnej, lub sensacyjnej, choć były i utwory naszych wieszczów. [Brak] ją w parę miesięcy po zezwoleniu korespondencję. Moralny poziom był umiarkowany [brak] żyliśmy tam rodzinami: Młode pokolenie [nieczytelne] dziewcząt dorastających, szybko psuło się, zabiegając o względy [nieczytelne], szoferów, brakorów itd. [Brak] to im [nieczytelne] bez pracy niemal uzyskiwali [nieczytelne] ocen [nieczytelne] zabiegali o względy naczelników, a niektóre panie [nieczytelne]. 700 zesłańców trzymało się poważnie [przeważnie?] z daleka. Utworzyły się grupki towarzyskie i [nieczytelne] i artystyczne. To nade wszystko robocze.
Przebieg przeciętnego dnia w zasadzie dziesięciogodzinny [?] dzień roboczy od 6.00 rano do 4.00 po południu. [Nieczytelne]. Z początku oszukiwali [nieczytelne]. Tylko że odległości zmuszały do zamieszkiwania cały tydzień w barakach [nieczytelne].
Warunki pracy w lato stają się nieznośne ze względu na komary, które nie pozwalałay pracować inaczej jak bez się [nieczytelne] całego ciała się krostami. [Nieczytelne] odkrytych w samo południe [nieczytelne] zwiększały swe ataki.
Z niedożywienia cała rodzina była zawsze opuchnięta i całe [brak] ranami szkorbutu. Ci, którzy mieli rzeczy do sprzedania [brak] się [brak] chociaż za ten handel ścigano przede wszystkim ludność rosyjską (maryjców), a nam konfiskowano przedmioty. Ci, którzy nie mieli ani rzeczy, ani żadnej pomocy z zewnątrz (takich było 80 proc.) byli zdani na utrzymanie się wyłącznie z zarobków. Krawcy, lekarze, szewcy, szklarz, stolarze mieli zarobki uboczne, choć za to ich ścigano (kończyło się, zdaje się, po cichu na łapówkach). My zaś zarabialiśmy z początku do 30 kopiejek dziennie, potem po dwa do czterech rubli dziennie. Sezonowo można było zarobić i do ośmiu rubli. Wypłatę dawano nam z opóźnieniem dwumiesięcznym. Ok. 20–30 proc. opłat zawsze nam urwano przez niezaliczenie części roboty, dziesięć procent oficjalnie potrącano na NKWD. Wyżywienie było katastrofalne, bo nie zawsze 800 g chleba i zupka beztreściwa dla pracującego, równa się głodówka; 300, względnie 400 g chleba dla niepracującego. Jedzenie uzupełnialiśmy jagodami, grzybami i mniej więcej dwa razy do roku otrzymaliśmy do 100–200 g cukru, masła, ryb, mydła, parę pudełek zapałek, szpulkę nici, pół kilo soli, jedno szkło do lampy itp. Kto pracował z zaparciem, dostał odpłatnie kufajkę watowaną i łapcie. We wspólnym nieszczęściu życie koleżeńskie było dość dobre, z wyjątkiem rywalizacji o otrzymanie „lepszej”, popłatniejszej roboty. Tu trzeba było mieć względy naczelnika – czlienapartii – lub naczelnika NKWD.
5. Stosunek władz NKWD do Polaków:
Władze NKWD stosowały do nas postępowanie wychowawcy [nieczytelne] oni sami mówili że [nieczytelne] się wychować na ich obywateli albo zgnijemy w lasach. Głównym przymusem była konieczność wysłużenia się na cokolwiek bądź. Kto do roboty nie poszedł, nie tylko chleba nie dostał, ale mu wszystkiego odmawiano. Za proguł ukarano przez dwa lata zaledwie trzy osoby więzieniem. Ludzie zmuszeni zostali stopniowo do ubiegania się o pracę, by nie umrzeć. Poza tym pilnowali, czy wszyscy poszli na roboty i żeby nikt nie opuścił obozu bez przepustki (na 700 osób udzielano po jednej lub dwie przepustki w dzień powszedni, a pięć lub osiem w dzień wychodny i to tylko ludziom czymś „zasłużonym”). Kontrolowano też obecność w domach w nocy, mniej więcej raz na tydzień, oprócz kontroli codziennej na robotach. Natomiast NKWD miało wszędzie wśród nas swoich zaufanych i wiedzieli o każdym z nas wszystko w zakresie finansowym, żywnościowym, a nawet politycznym. Propagandę chcieli wśród nas przeprowadzać za pomocą pojedynczych osób, które z własnej inicjatywy towarzyszyły na [wygnaniu?] swoim znajomym wywiezionym. Byli to tacy, którzy zdołali już albo przyjąć obywatelstwo sowieckie, albo mieli członków swoich rodzin w partii bolszewickiej. Propaganda wobec realnej rzeczywistości była zupełnie niepopłatna [nieskuteczna]. O Polsce mówili jako o „pańskiej”, „kapitalistycznej”, ale na ogół byli zbyt mało inteligentni, by móc coś mówić. Raczej na odwrót, nasi ich zaagitowali dla reżimu kapitalistycznego.
6. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:
[Nieczytelne] naszych lekarzy wybrali jako urzędowego, głównie dla stwierdzania zdolności do pracy i aby nie zwalniać z pracy (taki Wink von oben), ale ostatecznie lekarzowi udawało się dość ludzi usprawiedliwić. Lekarstwami swoimi lekarze zarobkowali, bo chorzy dawali, co tylko mieli, aby ratować swe zdrowie. Śmiertelność jakoś u nas była bardzo mała – prawie że naturalna – przez dwa lata parę osób i to głównie z [powodu] dolegliwości uzasadnionych.
7. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?:
Przez trzy miesiące żadnej łączności z krajem nie mieliśmy, a nielegalnej ludność rosyjska bała się „jak ognia”. Ale powoli nasze wypady nielegalne do wiosek i miasteczek dały nam pierwsze przełamanie izolacji korespondencyjnej, kuzyni partyjniaków zaczęli otrzymywać listy od swoich, tak iż wreszcie zaczęto nas uwiadamiać o treści odpowiedzi na nasze listy. A w wyżej wspomnianym terminie zezwolono nam pisać przez ręce naczelnika NKWD. Otrzymałem też dwa listy z Warszawy i dwa ze Lwowa, jeden z Krakowa. Czytywaliśmy pisma rosyjskie prenumerowane przez naczelnika, a wreszcie dotarły do nas pisma komunistyczne polskie ze Lwowa i Wilna, ukraińskie z Kijowa itd.
8. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?:
Po wybuchu wojny niemiecko-rosyjskiej baliśmy się, że nas [nieczytelne] optujących na rzecz powrotu pod okupację niemiecką zniszczą gdzieś na dalszej wysyłce lub obozach, ale na szczęście przeczytaliśmy o „amnestii” uzyskanej przez gen. Sikorskiego. Ci, którzy poczuli się zwolnieni wraz z ogłoszeniem amnestii, dostali dotkliwe cięgi kar różnych (zarobkowych i ograniczeń osobistych), gdyż w NKWD oświadczono na przykład mnie, iż wolny będę dopiero wtedy, gdy oni otrzymają na to zezwolenie. Czekaliśmy na takie zwolnienie jeszcze dwa i pół miesiąca, pracując bez zmiany pod „opieką” NKWD. Dano nam udostowierienija – zwolnienia z obozu karnego, tzw. spec posieleństwa, ale samowolnie wpisano nam jakąś gminę jako miejsce mego miestożytielstwa, w dalszym ciągu wewnątrz tychże lasów. Protestowałem bezskutecznie i zmuszony byłem koniecznością zarobkowania do przyjęcia tam roboty, na początek w lasach (orżnięto mnie na zarobek półtoramiesięczny, składałem bezskutecznie skargę do sądu i do delegata polskiego rządu), potem w kołchozie, wreszcie w warsztatach traktorowych.
Po zarobieniu gotówki na drogę i [zakupieniu] prowiantu w kołchozie wybrałem się nielegalnie do armii polskiej, bo legalna droga była nadal dla mnie zamknięta. Droga była całą epopeją.