WITOLD ZACHARZEWSKI

1. Dane osobiste:

Plutonowy rezerwy Witold Zacharzewski, 32 [lata], urzędnik administracji wojskowej.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

Zostałem aresztowany 18 kwietnia 1940 r., po wyjściu z kościoła, bez podania przyczyny.

3. Nazwa obozu, więzienia, miejsca przymusowych prac:

Osadzony zostałem w Wilnie, gdzie siedziałem do 23 lipca 1941 r. W dniu tym zostałem wywieziony do miasta Gorki (Rosja).

4. Opis obozu, więzienia:

W Wilnie: zostałem osadzony w celi pojedynczej, gdzie już siedziało ośmiu więźniów. Moja cela znajdowała się w piwnicy, w której była stale wilgoć, cela przewietrzana nie była, spacerów też nie było. Wszyscy załatwiali się w celi do wiadra, a wieczorem dopiero wynoszono je do ustępu. Bielizny nie zmieniali i nie dawali, kto miał swoją w zapasie, to mógł wyprać. Igieł do reperacji nie dawano, więc po rozerwaniu się bielizny, względnie ubrania, musiał chodzić oberwany. Łaźnia była co dwa tygodnie.

W Gorkim (Rosja): cela przeznaczona na 18 ludzi (numerowana), umieszczono nas w niej 108 osób, spali[śmy] na czteropiętrowych pryczach i na posadzce betonowej. Okna były dwa, lecz otwierać nie można było, tylko dwa lufciki. Spacer dawali 15 minut na dobę. Podczas transportu z Wilna do Gorkiego odebrano nam wszystkie rzeczy, zostawili tylko to, co kto posiadał na sobie, wobec czego w Gorkim spaliśmy na gołych pryczach i posadzkach, gdyż w więzieniu nie dali nam sienników ani też żadnych koców, co spowodowało bardzo dużo chorób – reumatyzm, zaziębienia różnych części ciała.

5. Skład jeńców, więźniów, zesłańców:

W więzieniu byli przede wszystkim Polacy, polityczni. Część była mniejszości, to jest Litwinów, Ukraińców i Białorusinów. Polacy byli przeważnie z inteligencji, półinteligencji, wojskowi i także rolnicy: ziemiaństwo i małorolni. Natomiast z mniejszości byli różni. Współżycie między wszystkimi narodowościami pochodzącymi z Polski było dobre, natomiast zamieszkałych na ziemiach litewskich i sowieckich niezbyt dobre, gdyż ci byli innego zdania co do życia.

6. Życie w obozie, więzieniu:

Pobudka o 5.00, śniadanie 7.00, obiad o 12.00, kolacja o 18.00, spanie od godz. 21.00. Przez cały dzień nie można było chodzić po celi, siedzieć można było tylko twarzą do drzwi, rozmawiać półgłosem. Jeżeli zobaczono kogoś modlącego się klęcząc, kazano wstać i naśmiewano się z niego w brutalny sposób. Książek do czytania nie dawano, a także i żadnych gier rozrywkowych. Jeżeli zauważono, że ktoś narysował na stole, względnie na taborecie, warcaby – karano go karcerem. Podczas transportu z Wilna do miasta Gorki zrabowano wszystko, przez 15 dni dano tylko 1700 g chleba i litr wody na dobę dziennie na dwie osoby (woda była z sadzawek i strumyków). Gdy deszcz poszedł, więźniowie wysuwali przez kraty ręczniki, potem wykręcali i lizali mokre szmaty, lecz i na to nie zezwalano: kto wysunął rękę, strzelano do ręki, wskutek czego z wyjątkiem jednostek pochorowali [wszyscy] na czerwonkę.

W wagonie 20-tonowym było nas 59 ludzi, mogliśmy tylko stać. W nocy spaliśmy kolejno, to jest połowa śpi, a połowa stoi i siedzi. Gdy opadli z sił i stać nie mogli, to leżeli jeden na drugim, jak kto mógł.

Wydawano w więzieniu jedzenie: na dobę 400 g chleba, rano pół litra wody gorącej, w obiad pół litra rzadkiej zupy – kapuśniak gotowany na małej rybie, której całkowicie zjeść nie można było, bo ości nie pozwalały, względnie barszcz. Spaliśmy na gołej posadzce cementowej. Obsługa więzienna, jak też i władze obchodziły się brutalnie mówiąc: wsie polskije pany podochnietie, przy tym używając ordynarnych słów.

7. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Stosunek NKWD do Polaków był złowrogi. Podczas badań byłem 11 razy bity w sposób zwierzęcy, a po przesłuchaniu byłem cztery razy zamykany do ciemnicy, gdzie na dobę dostawałem 400 g chleba i litr wody, a co trzeci dzień zupy raz w obiad. Siedziałem cztery razy po pięć dni. Podczas badań naczelnik NKWD mówił: My sdielali Polszu, tolko nie tolko sdielajem Polsu krasnoj, a także budem w Berlinie, w Francji i Londonie, tolko wpieriod nada wybit takich swołoczow kak ty.

Stwierdzam, że głosowanie o przyłączeniu części Polski zabranej przez Sowietów odbywało się następująco: każdy otrzymał nakaz stawienia się w miejscu głosowania, dali kartkę i pod bagnetami, gdzie stali NKWD-ziści, musiał wrzucić do urny. Jeżeli ktoś zaryzykował i nie poszedł do głosowania, to w nocy wpadała milicja sowiecka i czy to chory, czy zdrowy pod przymusem zaprowadzili do sali głosowań, a po wrzuceniu kartki – głosowaniu – i powrocie do mieszkania został aresztowany i osadzony w więzieniu jako opasny element, który dostawał zaocznym wyrokiem od pięciu do ośmiu lat lekkich robót.

8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Pomocy lekarskiej dla Polaków żadnej nie udzielano. Jeżeli ktoś zachorował, po zameldowaniu władzom cywilnym administracji więziennej, względnie strażnikom, to po trzech, czterech dniach przychodził sanitariusz, oglądał i dał jeden proszek, który żadnej pomocy choremu nie dał. Jeżeli choroba nie przeszła, stan chorego pogorszył się bardzo i nie mógł już o własnych siłach wstać, to przychodziło dwóch strażników i wynosiło chorego. Co się z takimi stało, tego nikt nie wiedział, gdyż do tego więzienia nie wrócił. Gdy ktoś z chorych poprosił o aspirynę, względnie inne lekarstwo, otrzymywał odpowiedź: padychaj!, zakończoną ruganiem. Stwierdzam, że w więzieniu w Wilnie zmarło sześć osób, lecz nazwisk ich ani też pochodzenia nie pamiętam. Jednym z tych sześciu był sierżant zawodowy z 85 Pułku Piechoty z Nowej Wilejki.

9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?:

Przez czas swego pobytu w więzieniu ani jednego nie otrzymałem listu ani też żadnej posyłki. Wszelkie przesyłki, z wyjątkiem bielizny, otrzymane z domu, władze sowieckie oddawały do kotła. Listów do domu pisać nie zezwalano.

10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?:

Zostałem zwolniony z więzienia 25 września 1941 r. Po zwolnieniu z więzienia otrzymałem 15 rubli i nakaz zamieszkania w rejonie Orycza, obłast krasnogwardiejska, gdzie dostałem dzienną pracę, gdzie wypłacano tylko zaliczkami. Gdy zameldowałem, że wyjeżdżam do armii polskiej i prosiłem o wypłatę – powiedzieli, że nie mają pieniędzy i zaczęli namawiać, bym pozostał w Rosji, przyjął obywatelstwo i zapisał się do partyjnych, a będzie mi bardzo dobrze, wobec czego wyrzekłem się pieniędzy i musiałem na gapę wyjechać. Wyjechałem do Gorek [Gorkiego], gdzie był nasz ambasador Kot, do którego zgłosiłem się i zostałem skierowany do polskiej placówki, w której już zbierał się transport do armii polskiej. Czekaliśmy na przydział wagonów osiem dni i 20 grudnia 1941 r. wyjechałem do Buzułuku. Tam transport nie zatrzymał się, na zapytanie dlaczego pociąg nie stanął, odpowiedziano, że w Buzułuku nie formuje się armia, a zawiozą nas do Taszkentu. Lecz w Taszkencie pociągu też nie zatrzymano, natomiast wieźli nas do Samarkandy, stamtąd zaczęli rozsyłać do kołchozów, wobec czego uciekłem i udałem się do Taszkentu, a stamtąd do Buzułuku, lecz w drodze zostałem aresztowany i odstawiony do Samarkandy. Tam przesiedziałem sześć dni, po czym zostałem wypuszczony i skierowany do kołchozu. Zamiast do kołchozu udałem się do rejonu Morgiełan [Marg’ilon], tam pracowałem jako robotnik ziemny do 2 lutego 1942 r. Tego dnia zostałem imiennie powołany na komisję lekarską i wcielony do formującej się 9 Dywizji Piechoty.