Sap. Hersz Grosman, 28 lat, monter wodociągowy, kawaler; 11 Batalion Saperów Kolejowych.
1 lipca 1940 r. w nocy o godz. 1.00 zostałem aresztowany i odwieziony do koszar na ul. Piotra i Pawła we Lwowie, które przemienione były wtenczas na więzienie. Po krótkim pobycie w tym więzieniu wywieziono nas w zamkniętych wagonach, pozbawionych powietrza pomimo upału. Wagony te obfitowały już we wszy.
Przywieziono nas do Rybińska, ogromnego rozsylnego obozu nad Wołgą w jarosławskiej oblasti, skąd barkami wożono [nas] po rzekach Wołga i Szeksna aż na lagpunkt Turgieniewo, pielnowo-jermakowski rejon [sielsowiet Pielnowo, rejon jermakowski], jarosławska oblast.
Po pół roku rąbania lasu tą samą drogą, lecz pieszo, wróciliśmy do Rybińska, skąd samochodami odwieziono nas do Uglicza (80 km). Adres tego obozu: Uglicz, jarosławska oblast 229/3-3. Obóz mieścił się tam tuż na brzegu rzeki Wołga. Baraki [były zbudowane] z belek oblepionych gliną, prycze piętrowe, gnieździły się pluskwy. Parę razy gazowali baraki i trzeba było nocować po kilka nocy na dworze. Łaźnia z komorą dezynfekcyjną była.
W skład więźniów wchodzili Polacy i Żydzi, od inteligentnych aż do analfabetów. Wzajemne stosunki były dość dobre.
Pobudka była o 5.00 i po śniadaniu wyprowadzano [nas] na robotę na brzegach Wołgi, gdzie rąbano zamarzniętą ziemię przy ostrych wiatrach. Wynagrodzenie polegało na przydzieleniu porcji chleba według wykonanej pracy. Ludzie, którzy już faktycznie nie mieli czym przykryć gołego ciała, dostawali jako takie [ubranie]. Koleżeńskość była dość dobra.
Wyroków nam nie ogłaszali. Stosunek władzy wyrażał się w codziennej gonitwie i przykładaniu nieraz kolbą lub sztychem słabszym, odstającym od ogólnego szeregu. [Miało miejsce] sadzanie do karceru i niewpuszczanie na terenu obozu za niewykonanie odpowiedniej ilości pracy. Oprócz napisów nawołujących do wykonania prędzej robót, które były umieszczone na placu obozowym, do naszych baraków nie przychodzili kulturalnicy.
Ludzie masowo chorowali na szkorbut, malarię i choroby serca z powodu ciągłej bieganiny. Śmiertelność była stosunkowo nieduża. Wiadomo mi o śmierci Zycha, wiek ok. 19 lat, pomocnik cieśli rodem z Okocimia – zginął w wypadku kolejowym, jadąc już po oswobodzeniu z obozu w kierunku Taszkentu.
Nieliczni ludzie dostali listy z Polski pod okupacją niemiecką.
We wrześniu 1941 r. zostałem zwolniony i przyjechawszy do Buzułuku, zostałem skierowany do Taszkientu. Na dworcu w Taszkiencie zostaliśmy skoncentrowani przez delegatów rządu polskiego, między którymi była pani Hanka Ordonówna. Z Taszkientu wysłano nas do Karakałpakji [Karakałpacji] nad rzeką Amu-daria, skąd po krótkim czasie skoncentrowano nas do powrotu.
Przyjechałem do Kiermine [Kermine] na punkt zborny, gdzie zostałem przyjęty do polskiej armii.
Miejsce postoju, 2 marca 1943 r.